Bajka o sroczce
Razu pewnego Sroczka kaszkę warzyła, warzyła,,,, Wiadomo dla swoich dzieci, a miała ich dużo, sprawiedliwie strawę matka podzieliła: temu dała na łyżeczkę, temu dała do miseczki, temu dała na spodeczku, temu dała na łyżeczkę, a temu nic nie dała i frrru....
Tym razem jednak nie o tym, nie o tym... Jednego wiosennego przedpołudnia Sroczka zupełnie niespodziewanie wleciała na werandę wiejskiego domu. Zmyliły ją bliki w szybach, myślała, że to niebo i las a tu nic tylko dom człowieka, do tego dziwny i straszny. Na tej werandzie były fotele, kanapa, stół, krzesła koce, poduszki obrazy, kwiaty, rowery, fortepiany i pianina, czegóż tam nie było!? Do tego z sufitu zwisał wielki chromowany żyrandol kanciasty, że tylko zabić się o niego! Przerażona ptaszyna latała od szyby do szyby od bliku do odbicia, od odbicia do poświaty, od Annasza do Kajfasza. Obijała się o szklane tafle krzyczała najgłośniej jak umiała, ze strachu wylatywały jej piórka i nie mogła złapać tchu, ratunku! Już była pewna, ze zginie śmiercią marną, że nie zobaczy już gniazda pełnego dzieci,,, i zbieranych latami błyskotek. Wtem poczuła uderzenie, zobaczyła gwiazdy przed oczami i padła omdlała, to koniec! - przeleciało przez jej ptasi móżdżek. Cudem niebios tym potworem, z którym się bidulka zderzyła była figurka świętego Franciszka, nie mogła lepiej trafić. Franciszek co prawda stracił porcelanową głowę ale ocalił sroczkę i wszystkim się zajął. Przysłał człowieka, który pomasował jej czółko i dał się napić wody, a potem wypuścił na wolność i sroczka fruuu poleciała tam skąd przybyła.
"Zielony nieład" - obraz olejny na płótnie 73x93cm |