W lipcu 2025 wakacyjnie podróżowałam w czasie, spontanicznie, bez kompasu i biletu. Traf chciał, że przypadkowo wylądowałam w latach dwudziestych albo trzydziestych zeszłego stulecia, a zauroczyła mnie nadgryziona zębem czasu dekoracyjka - masówka europejska w stylu chińszczyzna vel japońszczyzna. Drogowskaz - małe fajansowe i gipsowe figurki ułożyły się w historię z dreszczykiem, do tego kolor przeniósł się niespodziewanie dobrze razem z kurzem i patyną. Natomiast najlepiej ze wszystkiego przeniósł się duch! Emocji całemu wydarzeniu dodał fakt, że malowałam na nie swoim, pomazanym wcześniej płótnie, cudzymi farbami i pędzlami. Ale, żeby nie było łatwo i jednoznacznie, część farb była jednak moja;) Cudze farby, to ciekawe doświadczenie, ktoś kupił dla siebie inne kolory i marki. Do tego właściciel farb nie żyje, a farby wcale nie miały być dla mnie. Tak jak niektóre moje obrazy z założenia nadają się do schowania za szafę, bo są tak smutne albo traumatyczne, to "Mała Azja" na pewno nie! Jest na swój sposób urocza i bezpieczna w odbiorze, w dodatku niewielkich rozmiarów, wprost jak ciasteczko do kawki. Na koniec jeszcze coś z tych odległych wojaży, mam jeszcze wiadomość od mojej ukochanej babci Janeczki, porucznika AK, pseudonim "Nina", która apeluje o zaprzestanie manipulacji historią, wypaczanie tego którzy chłopcy byli nasi, bo to jednak proste jest...
![]() |
"Mała Azja" obraz olejny na lnianym płótnie 90x80cm |