wtorek, 4 marca 2014
luty odpuścił buty, ale w marcu, jak w garncu
28 lutego
W piątek odbył się pogrzeb profesora Janusza Stannego.
Zadziwiająca ilość czarnych rzeczy w szafie, pozwoliła mi na jednominutowe zestawienie smutnej garderoby. Na pogrzeb stawiłam się punktualnie, w moim przypadku wyczyn nie lada.
Jak na ostatnią lekcję do ulubionego profesora...
Myślałam, że kościół będzie pękał w szwach, a nie pękał i trumna nie była kolorowa...
Olej na desce namalowany kilka lat temu. Stary ale tak pasuje... ściśle związany z przechodzeniem na drugą stronę.
Profesor
Na Akademii miałam dwóch ulubionych profesorów: Jacka Sienickiego - wspaniałego malarza i Janusza Stannego - fantastycznego ilustratora. Czym dla młodego narybku artystycznego jest spotkanie mądrego nauczyciela nie rozpiszę się, jakie szkody może wyrządzić ignorant w tym zakresie można sobie wyobrazić. Gdybym nie spotkała na swojej drodze tych ludzi myślę, że Akademia w swoim kształcie by mnie przygniotła. Ja - szczęściara u Siennickiego produkowałam miast zadanych modeli i martwych natur menażerie powyginanych dziwolągów, pomarańczowe Mony Lizy. dostawałam na te moje harce pełne przyzwolenie i tak budującą akceptację. O profesorze Stannym chodziły słuchy, że groźny i wymagający. Jakże jestem mu wdzięczna, że łyknął mnie w całości, nie naprawiał, nie przerabiał, w swojej mądrości dał mi pączkować we własnych doświadczeniach i głupocie też. Po ulubionych profesorach, zostały mi tylko małe wpisy w indeksie - na pocieszenie z najlepszymi ocenami. I niezmierzona ilość nienamacalnej materii, co się zowie wiedzą, poglądem, kręgosłupem, czy jak, to zwał. Cześć Ich pamięci...
I wedle tej nauki nie dam się zwieść, bo wiem, że każde g..o. oprawione w ramkę dobrze wygląda. A wygląd, to nie wszystko no nie?
Akademia na 8 marca
Na warszawskiej ASP okazuje się, że przez lata nic się nie zmieniło. Profesorami są wyłącznie panowie; łysi, siwi, albo dwa w jednym. Nie ma pań - profesorów, najwyraźniej brakuje wystarczająco dobrych malarek, graficzek czy ilustratorek....??? O przepraszam wpuszczono - z rzadka kobiety na wydział konserwacji, tu pewnie mniej ambicji męskich. W końcu konserwacja, to takie trochę robótki ręczne w sam raz dla pań. Czy ja jetem feministką? skądże znowu, ja się feministek boję...tak troszeczkę.
Gruba ryba
Powyższe obrazki z rybkami w akwarium, to takie historyjki o pożeraniu. Temat wydaje się dość na czasie, Rozwinięcie smutnej prawdy o pożeraniu mniejszego przez większego. Wniosek - trzeba być ostrożnym, czasem nieoczekiwanie ten mały toksyną może "stanąć" w brzuszku, oj. Rysunek dedykuję wszystkim tym, których ktoś (coś) chce zeżreć, albo mają chrapkę na kogoś - ku przestrodze. Wiem, wiem, to żenada opisywać co autor miał na myśli ;-)
am
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Och szczerze i żarliwie zazdrościłam studentom warszawskiej ASP profesora Stannego. Tak wiele zależy od dobrego nauczyciela, który pobudza, gimnastykuje, zmusza do zmiany przyzwyczajeń i opanowanych technik, pokazuje problem z kilku perspektyw, podsuwa lektury, a nawet wpuszcza w maliny, żeby sprawdzić co zrobisz.
OdpowiedzUsuńI takiego , który wie, kiedy zostawić cię w spokoju, bo masz ochotę na wyprawę w maliny na nieudolną, podrapaną ale własną rękę..
:-*
OdpowiedzUsuńa mi rodzina zabrniła iść do plastyka, ech życie....
OdpowiedzUsuńA jak ja moim młodym odradzam, obrzydzam no ile wlezie :-D
OdpowiedzUsuń