Pakuję do mikro walizeczki niewiele, bo truskawki i naleweczkę z czarnego bzu, a na nogi wsuwam zamszowe mokasyny zza Prady. Po czym biegnę co sił w nogach, żeby zostawić w tyle błedaczne wykopy kanalizacyjne, pana Ch. i panią K. A gdy już dobiegnę, to rozkoszuję się bytem i niebytem i jestem sobie profesjonalną anarchistką do woli.
Na obrazku staromodny piknik rysowany poruszoną kredką i rozmazanym tuszem, a wszystko na tekturze piwnej!
Z majowymi życzeniami,
am
PS Czy jest ktoś na sali, kogo irytuje upolitycznianie
cudzej sztuki dla własnych celów?