Obiekt, to wybitnie nietuzinkowy, można zaryzykować odlotowy! Diabeł tkwi w szczegółach, a szczegóły wspomnianej inwestycji robią wrażenie: wysokie okna żywcem przeniesione z lotniska w Berlinie, a kamienna podłoga, to spuścizna po Instytucie Czeskim z ulicy Marszałkowskiej. Może ktoś z państwa miał przyjemność? Cała reszta materiałów z podobnie podejrzaną przeszłością, ale nie o tym nieotym. Jako artystka nomadyczna z pracownią na własnym garbie, tymczasem zainstalowałam się na rzeczonej werandzie i coś tam sobie klecę. Jednak spokoju, to ja tam nie mam w żadnym razie. Proszę sobie wyobrazić, notorycznie tłoczą mi się na obrazku pasażerowie z lotniska i te podskakujące pepiki...
Praca na tekturze 100x70 cm " Zaczarowana weranda"
Nerwowo podgryzam figi i lecę dalej i dalej...
Figa bez maku
Fragment obrazka
Złoto - jesienne serdeczności,
am
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.