środa, 19 września 2018

werandowanie

A wspominałam Państwu, że od roku jestem szczęśliwą posiadaczką klimatycznej werandy-oranżerii?
Obiekt, to wybitnie nietuzinkowy, można zaryzykować odlotowy! Diabeł tkwi w szczegółach, a szczegóły wspomnianej inwestycji robią wrażenie: wysokie okna żywcem przeniesione z lotniska w Berlinie, a kamienna podłoga, to spuścizna po Instytucie Czeskim z ulicy Marszałkowskiej. Może ktoś z państwa miał przyjemność? Cała reszta materiałów z podobnie podejrzaną przeszłością, ale nie o tym nieotym. Jako artystka nomadyczna z pracownią na własnym garbie, tymczasem zainstalowałam się na rzeczonej werandzie i coś tam sobie klecę. Jednak spokoju, to ja tam nie mam w żadnym razie. Proszę sobie wyobrazić, notorycznie tłoczą mi się na obrazku pasażerowie z lotniska i te podskakujące pepiki...

Praca na tekturze 100x70 cm " Zaczarowana weranda"

 Nerwowo podgryzam figi i lecę dalej i dalej...

Figa bez maku

 Fragment obrazka

Złoto - jesienne serdeczności,
am

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.