Mały Julek jakiś czas temu otarł sobie stopę. Z niegroźnego otarcia narodził się pokaźnych rozmiarów Strup. Pewnego popołudnia Strup postanowił się ewakuować...
- Mamo, mamo odpadł mi Strup, patrz! -- Co z nim zrobić?
Mama nie miała żadnych wątpliwości...
- Wyrzuć do śmieci!
Julek zdążył się bardzo zaprzyjaźnić z podsuszoną tkanką...
- Ale gdzie?
Siostra - Ida jak zwykle wiedziała najlepiej ...
- Julek do kompostu go wyrzuć!
Zupełnie innego zdania był brat - Fryderyk (romantyk od urodzenia)....
- Schowaj na pamiątkę do szuflady.
Jednak ostateczny werdykt należał do właściciela tkanki - Juliusza... Zapadła ostateczna męska decyzja...
- Zdecydowałem - wyrzucę mój Strup do plastików!
(...)
Moje czarne myśli przepłynęły z chmurami na niebie, tylko taka drobna refleksyja w głowinie mej zaświtała:
strup - trup?
S-trup, tup!
tup, tup, tup...
...pa - pa...
Już na wesoło uśmiechy ślę,
am
Cha! Cha! Może niech sprawdzą, czy tkanka aby na pewno przetwarzalna, bo może dzieciątko jakie BPA tam sobie wyhodowało ;)
OdpowiedzUsuńA, że czarne myśli sobie poszły to i dobrze:)
Historyjka prawdziwa - z wczoraj! S-TRUP jeszcze ciepły leżakuje w worze z plastikami ;))
OdpowiedzUsuńAleż, ani przez chwilę nie wątpiłam w prawdziwość zdarzenia:)))
UsuńA już myślałam, że s-trupek zostanie zakopany pod najdostojniejszym drzewie w ogrodzie,a Julek nawiedzać będzie to miejsce z wieńcami z niezapominajek i zadumą na licu.
OdpowiedzUsuńByło blisko, ale przetwarzanie zapewnia nieśmiertelność w pewnym sensie ;)
OdpowiedzUsuń