Sową nazywam moją pięcioletnią córeczkę, która od jakiegoś czasu jest dumną posiadaczką okularów. Dziewczynka jest mądra, żeby nie powiedzieć przemądrzała, rozstawia po kątach swoich braci, ma powiększone przez szkła oczy i wygląda jak prawdziwa sowa.
Bracia bardzo zazdroszczą siostrze okularów i też chcieli by mieć wadę wzroku, choćby malutką. Pani doktor badała chłopców na wszystkie strony, ale niczego nie znalazła. Żeby zrekompensować im ten brak, narysowałam ich razem z siostrą także jako sowy:) Jest taka szansa, że córeczce wzrok się poprawi, a wtedy całej trójce pozostaną już tylko okulary słoneczne;)
A na deser niebieskości- mniam. Kocham błękity: kobaltowe i manganowe, ultramaryny, błękity pruskie i paryskie...Przygotowując niebieskie blejtramy nie mogłam się zatem powstrzymać i rączki w farbie zanurzyłam:D
Trudno się po takiej akcji domyć, ręce sine przez cały tydzień. Było jednak warto i zachęcam gorąco do podobnie radosnych wyskoków.
Słodkich snów,
am
hihi- była 'niewidzialna reka', u Ciebie 'błękitna'.
OdpowiedzUsuńRldzenstwo sowie fatastyczne.
buziole