niedziela, 17 grudnia 2017

łubudubu

 "W bawialni" - olej na płótnie 120x90cm (grudzień 2017)

27 listopada ( poniedziałek)
To był dzień z tych do zapamiętania! Tatuś wiózł dzieci na pizzę, a jeden pan przyjechał swoim pojazdem ze Starachowic głównie po to, żeby z impetem  skasować nasze auto.Właściwie pan był  o włos od  zlikwidowania tatusia z czwórką  jego - moich dzieci... Zatem cud! Jak się okazuje w Starachowicach jeździ się inaczej, a słodkie przepraszam załatwia przecież sprawę!
  
4 grudnia (poniedziałek)
Jak zwykle w poniedziałki pizzeria, iść czy lepiej nie? Cały tydzień spieramy się z tatusiem dzieci czy spotkało nas wielkie szczęście, czy raczej koszmarny pech. A gdybyśmy te pizze zamówili do domu, to pan wjechałby w motocyklistę z dostawą czy też nic by nie było? No właśnie, właśnie?

11 grudnia
Teraz już spoko, tylko na strasznym gazie i zamiast piec pierniczki, szukamy sobie samochodu na gwiazdkę.  Przecież pan zmasakrował,  zamordował,  bezmyślnie ubił naszą kochaną  biedronkę na pasztet! Chciałoby się mu, znaczy temu panu nawtykać i zęby powybijać, jednak nie wypada, bo przecież grzecznie przeprosił. Dzisiaj pizza na wynos, nie ma kuszenia losu i ewentualnego spotykania się z dżentelmenem ze Starachowic :p

 Duży obraz olejem malowany
Najświeższy obraz mojego autorstwa nosi tytuł "W bawialni". Są tu dzieci, tatuś, mamusia i takie tam dyrdymały... Przewija się również wątek hipnotyzersko - magiczny, bo odkryłam w sobie doprawdy osobliwe talenta. Tymczasem maluje mi się lekko i  łatwo, można rzec jak po maśle. W głowie gotowe zestawy tematów i kolorów, tylko czasu jak na lekarstwo... Jest to malowanie bezpaletowe - napowietrzne i cudownie niezależne. Co prawda  twórczość introwertyczki, jednak stworzona do oglądania. Dla ludzi i o ludziach! Dziękuję  serdecznie za wszystkie odwiedziny ;*



Świątecznie życzę lawiny miłości i smacznego jadełka,
am 

wtorek, 31 października 2017

dziadowanki

W powietrzu pachnie tajemnicą, z mgłą  i szronem przybywa listopad. Duszki, dziaduszki, zmorki i ducholki wysyłam Wam  gorące iskierki  z kominka.

Rysunek na tekturze 50x70cm
 
am

poniedziałek, 23 października 2017

na paluszkach, po francusku

"Na paluszkach", rysunek na tekturze, 50x70cm

Przy pięknej pogodzie (gone with the wind) lepiej się rysuje, lepiej się rozwiesza pranie, pisze bzdury na cudze widzimisię i politury, te dopiero uwielbiają dobrą pogodę! Co wybrać, gdzie przepaść bez wieści? Wszak od dawna powtarzam, że jeden obiad = jeden rysunek, a pięć obiadów to już nawet jedno dzieło olejne na płótnie! Na obrazku tekturowym dzieciaczki, na paluszkach, w baletowych franco-skrętach, o 7.30 rano do pląsów  zagnane. Wszak sztuka domaga się wyrzeczeń, tfu tfu...Dzisiaj pieczemy szarlotkę z cynamonem, a malowanie grzecznie poczeka ;)

Winogrona jeszcze dzielnie dyndają

A tu piosnka idealna na teraz ;)

Dużo ciepłego,
am
 

niedziela, 24 września 2017

pachnidło z zatkanym nosem poczęte

Obraz  olejny na sklejce 46x63cm. 

Witając jesień wstawiam mocno pachnące "dzieło". Tym razem zignoruję zasadę w myśl, której tylko kiepski malarz tłumaczy, co miał na myśli tworząc i beztrosko wszystko opiszę. Na świeżym obrazku mojego autorstwa  są ludzie, którzy racząc  się aromatem tlących  kadzidełek i opowiadają sobie różne historie. Kadzideł. jest bardzo dużo, jakiś trylion czy bilion,  zapachy mieszają się i przeplatają.  Duszna paczula rywalizuje  z goździkami, anyżem i sandałowcem, do tego wtrąca się królewska róża, jaśmin, herbata, naftalina, kawa i bóg wie co jeszcze. Ciekawostka czy w tych oparach gadka tym państwu się klei, czy też wcale nie? A może mowę im odebrało i tylko dumają? Jako autorka wiem tylko tyle, że siedzą tam już jakiś czas i nieprędko skończą. Reszta szczegółów spotkania jest tajemnicą nawet dla mnie.
Życzę dużo słońca, pysznych  nadziewanych papryk i śliwek pod kruszonką , a do tego braku wszelakich cymbałów w polu widzenia :)
am

Dzisiejsze papryki bestialsko uduszone w brytfannie po prababci Zosi

PS Moja mama twierdzi, że  najprawdopodobniej nie jestem nieodkrytą córką jakiegoś znanego malarza.
W zaistniałej sytuacji nie ma sensu występować o wykopanie Picassa, Van Gogha, Turnera, tym bardziej Leonarda Da Vinci. Troszku żal...

środa, 19 lipca 2017

rozważania młodej gąski, która z rozpędu utknęła na mieliźnie


Obraz olejny na starej sklejce sklejce, "Dobra wróżba"
O matulu jedyna, powiedział, że pokaże mi kolorowe światełka i tęczę najpiękniejszą na niebie.
Jednak pomyłka mateczko, światełka były takie sobie, a tęczy wcale nie było! A ten drugi zachęcał, że przed deszczem da mi schronienie, ubrania osuszy. Otumanił tyko i wina ciągle dolewał... Ojej ojej, a tamci co wiesz, byli tacy mili, pachnieli jakimiś kadzidłami czy ziółkiem. Dałam im tylko po jednym buziaku, czyli w sumie niewiele... jakieś dwadzieścia buziaków. Co ja pocznę, wskazówek zegara przecież nie cofnę!
A wiesz, żalu we mnie za dużo nie ma, gdzież ten smutek się podział, przecież musi gdzieś być? Teraz już sama nie wiem, biały welon wypada jeszcze czy zostaje jedynie ecru? Tak tylko na zapas pytam...

Fragment obrazu

CZERNINA - czarna polewka, przepis stary, znaleziony w internetowej otchłanii
 Najlepsza z podróbek i krwi młodych gąsek. Przygotować ulubione narzędzie zbrodni! Przy zabijaniu ich trzeba krew spuścić do kamiennego naczynia, bijąc miotełką z odrobiną octu. Ugotować rosół z kości wołowych, kawałka boczka lub głowizny wieprzowej, podróbek, nie zapominając o włoszczyźnie cebuli, dosypać trochę śliwek i gruszek. Gdy się rosół ugotuje, przecedzić go, wlać do przestudzonego krew, dodać octu i cukru do smaku i jeszcze raz zagotować. Do czerniny podaje się łazanki lub kluseczki z pszennej mąki, ugotowane na wodzie."
Smacznego! 

Pozdrawiam z uśmiechem i puszczam oko w piękny lipcowy dzionek,
am ;)

Z kolekcji moich lalek 



sobota, 17 czerwca 2017

być motylem albo innym latającym stworem

ziołowe herbatki dla odważnych
W temacie czerwcowych herbatek, robię tak: biorę śliczny porcelanowy dzbanek, nożyczki, biegnę do ogródka i wycinam różne chaszcze. Wszystko dzieje się na chybił trafił, co pierwsze podejdzie pod ostrze, jakoś się komponuje, a intuicyjnie nie zabije.  Bo ja się przecież ciągle śpieszę, nie mogę sobie pozwolić na większe ceregiele. Zalewam zielsko wrzątkiem i po kilku minutach gotowe!

"Polatać sobie" rysunek na tekturze, 50x70cm

tworzywo
Przy ramie łóżka cierpliwie czekają dwa gabarytowe blejtramy, a leciwa, zagruntowana sklejka, kontrolnie wzdycha oparta o sztalugę. Ja, kolejny raz wybrałam szarą, zgrzebną tekturę - jakoś pasuje do tych letnich i burzowych dni. Mam absolutną wolność twórczą, to sobie folguję i pozwalam na wszelkie zachcianki.
Dużo "narysowanego" tam nie ma, znaczy na tej tekturze, chociaż skrobię i dumam i skrobię i dumam - naprzemiennie i dłuuugo. Przecież muszę spod czaszki to wszystko wyciągnąć, a ta głowina jest raczej niewielka, ciągle przeładowana codziennością i marzeniami. No i tak...


 Tam na drzewie siedzi ptaszek albo rybka...

Jeszcze  piękna piosenka i lecę ;D
https://www.youtube.com/watch?v=usNsCeOV4GM
am

sobota, 20 maja 2017

ptaszek na uwięzi

Gdy urodzona anarchistka coś musi, to się normalnie dusi... A ten maj, to już niemożliwy jest w tym roku! Pozwolę sobie wyliczyć pobieżnie eventy, które osobiście nadzoruję: trzy razy chrzciny i komunie w tej samej ilości, do tego co prawda tylko jedna matura, jednak podzielona na multi stacje z przygodami z policją w tle. Dodatkowo, dopadają mnie hurtowo wizjonerzy, którzy żądają ode mnie, przemalowania ich pianin na biało? To im tłumaczę, że jedynym ładnym białym pianinem,  jakie widziałam jest biały fortepian Johna Lennona.
A oni na to, że nie szkodzi, może być brzydko, byle na biało i żebym ja to zrobiła...Tere fere!
Reasumując, schowałam definitywnie czarny pigment do szuflady (czytaj kopnęłam głębiej pod biurko) i tera robię na biało. To znaczy tekturę mam szarą, bo rozumiecie, białe na białym, to już przerost ekstrawagancji.  

"Zabawy majowe" - rysunek kredkami na szarej tekturze 50x70cm


"Zabawy majowe "- fragment

Piękna noga mojego kredensu :************
Instalacja zastana, czyli co wlazło na komodę i tam  sobie siedzi

Z majowymi pozdrowieniami,
am 

czwartek, 20 kwietnia 2017

zmanierowany tenebryzmem prosiak z ogniska

W tym roku kwiecień dawał mi popalić.  Oszczędzę jednak sobie, jak i Państwu żałosnych wywodów czy złorzeczeń. Życie gna dalej, a ja nieśmiało dostrzegam, światełko w tunelu.
Tymczasem wystawiam na internetowe salony świeże, mokre i bezwstydnie różowe dzieło, z prosiakiem w roli głównej. Zaryzykuję stwierdzenie, że wyszedł mi nokturn, w duchu maniera tenebrosa ;)

 Prosiak z ogniska po polsku, obraz olejny na drewnianej płycinie, 120x70cm

Jeszcze w wersji pokrojonej...
 
Fragment obrazu

Pozdrawiam ciepło,
Anita Olaboga
 Stary kluczyk do  pianina do dobrego...

czwartek, 16 marca 2017

rozmodleni


 Rozmodleni' technika mieszana, praca na tekturze 50x70cm

W marcu, ujrzeli światło dzienne "Rozmodleni". Wyrwani gdzieś z podświadomości malarki, osadzeni na grubej szarej tekturze, cieszą się każdą chwilą. 
Ja tymczasem biegnę dalej i dalej, bo głowa już w zupełnie innym miejscu.

Ciężarek od zegara i fragment zdobienia krzesła, ułożone na papierze ściernym

Pozdrawiam wiosennie, z życzeniami radości istnienia,
am

czwartek, 16 lutego 2017

absolwentka

Chcecie historyjkę? Myślałam o takiej pełnokrwistej, a momenty mogą być?
Dziś, malarka-grafomanka, pisanie sobie jednak daruje...pardon.

  "Absolwentka" - olej na płycinie 90x70cm

Tymczasem, jest scenka rodzajowa, emocjonalna aż do szpiku kostki.
Świeżutko odmalowana, pędzle jeszcze mokre, a ręce brudne!

 Fragment, tak myślę, że w sumie można ten obraz pociąć na kawałki ;)

Dodatkowo, piosenkę (z ciachem na materacu) dołączyłam, tak mi pasowała...


W Grecji właśnie zakwitły mimozy, a w moim polskim domu, pączki kwiatowe wypuściła oliwka.
Jest zatem zielona nadzieja, tudzież nadzieja na zielone!


Uściski,
am

wtorek, 10 stycznia 2017

orszaki dworaki na czarnym lodzie


Z pamiętnika malarki
Od listopada działam  w zgodzie z zimowym cyklem ziemi. Jest ciemno prawie cały dzień i to się przekłada na prace.  W tej aurze powstają przepełnione emocjami obrazy: nocne, czarne, mroczne, powidoki, czarna rozpacz, czarna magia, czarni ludzie, czarne dziury i czarny humor. Napakowane po brzegi, bo każdy maluję, jakby miał być tym ostatnim. Podsumowując trzeba będzie dokupić: po pierwsze primo - czarny węgiel do ogrzewania; po drugie secundo - tubę czarnej olejnej, do kontynuowania pracy twórczej.


"Orszak" - obraz olejny na zabytkowej płycinie, 90x140cm, grudzień 2016/styczeń 2017

Z notatnika kucharki matki czworga, żony
1 Czarna kawa z ekspresu na początek dnia...jeszcze jedna...dolewka...kąpiel w czarnej kawie
2  Gołąbki bez zawijania, pizza z telepizzy, tort bez pieczenia, sernik na zimno (bez gotowania)
3 Czarna czekolada, gorzkie czekoladki z likierem wiśniowym...lody czekoladowe - pudełko XXL!

W temacie mroków i ciemności, obraz z mojej skromnej kolekcji 1930r,  duński malarz Mouritz Norgaard (1878-1969)

Przesyłam noworoczne chachachy,
am

PS Zobaczyłam mój ostatni obrazek w dziennym świetle i trochę się zdziwiłam. Czernię, zaczerniam, jednym kolorem w zasadzie operuję, a tak kolorowo wyszło?
Jedna tuba czarnej wystarczy, czy od razu tuzin nabyć?
Nie zapomnieć kupić białą olejną do malowania śniegu!