niedziela, 30 grudnia 2012

sylwester

Przełom 2012 / 2013 świętuję na blogu razem z Marią Pawlikowską- Jasnorzewską. Karteczka z jej wierszem "Trzeba chodzić w masce" wisi na mojej lodówce od lat.





Żeby zrobić wierszykowi zdjęcie, zdjęłam na chwilę  kartkę z drzwi lodówki. Na tło wybrałam  bukszpan- najbardziej wiosenne miejsce w moim grudniowym ogrodzie.




Jeszcze jedna ilustracja do pięknego wierszyka Lilki.



Obrazki trochę smutnawe mi wyszły. Właściwie nie wiem dlaczego, bo jest mi radośnie:)

Najlepszego,
am

poniedziałek, 17 grudnia 2012

*****zimowa bajeczka kulinarna*****

Za górami, za lasami w małym słodkim domku mieszkała sobie pewna mamusia.
 Oj leniwa ta matula była, a szczególnie pierogów lepić nie lubiła.
 Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a pierogów ani widu, ani słychu.
 Inne matki miały już nalepione całe sterty, a nasza mamusia ani jednego złamanego pieroga!
  A trzeba powiedzieć, że mamusine dzieci pierożki wprost uwielbiały i oblizywały się na myśl o świątecznym ich pałaszowaniu.
 Siedziała całe dnie mamusia i dumała, ale nic mądrego do głowy jej nie przychodziło.
 W nocy 21 grudnia przyśniła się mateczce jej ukochana zmarła babcia i powiedziała te słowa:
 - Jutro, gdy zacznie padać śnieg, pójdź dziecino na polanę.  - Weź ze sobą wielką pustą miskę, unieś ją wysoko nad głową i poczekaj.
 Mamusia posłuchała babci i  następnego dnia, gdy tylko  zaczął padać śnieg szybciutko pobiegła na polanę . Wystawiła do góry miskę. Patrzy i oczom nie wierzy!
 Spadające płatki zamieniały się w przepyszne rumiane,  pierogi i wpadały prościutko do naczynia.
 Inni ludzie jak to zobaczyli, też wzięli miski, garnki i łapali te spadające z nieba pyszności.
 Mamusia spojrzała uradowana wysoko w niebo i zobaczyła jeszcze raz swoją kochaną - uśmiechniętą babcię...
 Koniec bajki i bomba, a kto  czytał ten trąba:P




 A i ta mamusia miała jeszcze krowę - łaciatą...



Słodkich pierogów,
am

piątek, 7 grudnia 2012

czapka z królika

Koniec tygodnia, zima trzyma, a w powietrzu unosi się zapach cynamonu,  pomarańczy i nadchodzących świąt.
 Zimno jest więc będzie  na miejscu zaprezentowanie  własnego autorskiego, najnowszego ( powstał wczoraj wieczorem) projektu- czapy z królika ha, ha.
Jako dziecko PRL-u szczerze nienawidziłam moich króliczych papach w które mama tak uwielbiała mnie przyodziewać każdej zimy:o
 Moja czapola to coś zupełnie innego, niezwykłego - ideał ciepła, żywa, oddychająca...;)
Ja, wyhodowana w stolicy, istota blokowo - komfortowa od jakiegoś czasu mieszkam na kompletnym wygwizdowie - blisko natury? Zaletą tej sytuacji jest fakt, że  zwierzyny u nas dostatek i z kandydatem/ kandydatką na żywą czapę problemu nie powinno być.

- Pani bełkocze bez sensu!
- Ja? :))))))))




 Na zimowe wieczory polecam starego, dobrego Andersena. Królowa Śniegu najlepiej z przecudnymi, klimatycznymi ilustracjami mistrza Jerzego Srokowskiego ( u mnie wydanie z 1971r ). Bajka, bajka.....

- Czy ten Andersen był gejem? No i ta Konopnicka, czy ona przypadkiem nie była lesbijką.....?
- HAAAAHAAAA....





Zimowe uśmiechy przesyłam,
am

poniedziałek, 19 listopada 2012

bo fajną dupcię masz:)

Ostatnio dotarło do mnie, że jestem osobą bardziej wpływową niż myślałam.
 Jak plastelina łatwo poddaję się formowaniu, chłonę świat  niczym gąbka .
Cóż z tego, że lata mam swoje, matka dzieciom, każdą bzdurę momentalnie przyswajam i tyle.
Zupełnie przypadkowo chwil kilka spędziłam  w dużym sklepie odzieżowym w małym mieście gdzieś na Mazowszu. Dzień promocji,tłumy, a w tle głośna muzyka umpa- umpa  z gatunku disco polo.
 Łomot był tak przeraźliwy, że dopiero po chwili dotarły do mnie  słowa piosenki: bo fajną dupcię masz, bo fajną dupcię masz...
 Poczułam się...zniesmaczona?
Następnego dnia, już w domu to ja wesoło podśpiewywałam o fajowej dupci, a feralny przebój siedział w mojej głowie aż do wieczora!
"Fajnej dupci" trochę z litości, a trochę z sympatii zadedykowałam ilustrację:)
Swoją drogą mężczyźni pytani, która część ciała  kobiety najbardziej im się podoba, właściwie nigdy nie odpowiadają, że głowa?




Równie łatwo jest mnie wystraszyć. Ilekroć obejrzę albo przeczytam coś niepokojącego momentalnie to sobie przyswajam, w nocy światło zapalam, kołdrą głowę zakrywam.
 Cóż z tego, że lata mam swoje i matka dzieciom... Daję się prowadzić jak po sznurku i basta;)

Na poprawienie nastroju narysowałam  upiorny obrazek, może kogoś wystraszę ha, ha:)


Ukłony zza zasłony,
am

poniedziałek, 22 października 2012

owl-kulary

 Właściwie, to bardzo już mi się chce spać( północ minęła), ale jako że o sowach będzie, to szybciutko się rozbudzam:o
Sową  nazywam moją pięcioletnią córeczkę, która od jakiegoś czasu jest dumną posiadaczką okularów. Dziewczynka jest mądra, żeby nie powiedzieć przemądrzała, rozstawia po kątach swoich braci, ma powiększone przez szkła oczy i wygląda jak prawdziwa sowa.



Bracia bardzo zazdroszczą siostrze  okularów i też chcieli by mieć wadę wzroku, choćby malutką. Pani doktor badała chłopców na wszystkie strony, ale niczego nie znalazła. Żeby zrekompensować im ten brak, narysowałam ich razem z siostrą  także jako sowy:) Jest taka szansa, że córeczce wzrok się poprawi, a wtedy całej trójce pozostaną już tylko okulary słoneczne;)



 A na deser niebieskości- mniam. Kocham błękity: kobaltowe i manganowe, ultramaryny, błękity pruskie i paryskie...Przygotowując niebieskie blejtramy nie mogłam się zatem powstrzymać i rączki w farbie zanurzyłam:D

   

Trudno się po takiej akcji domyć, ręce sine przez cały tydzień. Było jednak warto i zachęcam gorąco do podobnie radosnych wyskoków.


Słodkich snów,
am

niedziela, 30 września 2012

kallos kagathos

Pozory mylą, a daltonci wiedzą najlepiej, że to co  postrzegają jako czerwone może w istocie być  zielone. Pryszczata pupa z mojej jabłoni, w smaku okazała się być zwykłym jabłkiem- na szczęście!
 

 Tytuł dzisiejszego obrazka? Jeszcze się waham może  "Zraniona łania" ?



PIĘKNY nie zawsze oznacza DOBRY, niestety;-)
grzybek z  ogródka śliczny, że mucha nie siada!


Hough,
am

czwartek, 20 września 2012

rozważna i romantyczna;-*

Och jak mnie dziwią te szalone dzisiejsze czasy. Te komputery przemocne, komórki wszędobylskie, prędkość- nadprędkość, internet bezkresny...
 JA w tym wszystkim zupełnie jakbym się z choinki urwała! 



Na chwilkę odlatuję w świat Jane Austen. Taki kaprys , pomysł na ubarwienie środka tygodnia.


Jako szczęśliwa posiadaczka "zaczarowanego ołówka" mogę sobie narysować to czego nie mam,  za czym tęsknię, albo czego się obawiam...WOW!
       


A do czytania dziś polecam  Magdalenę Samozwaniec ( wspaniałą  na obiad i na deser) z boskimi rysunkami Gwidona Miklaszewskiego " Na ustach grzechu" wydanie z 1957 roku, kupione na allegro za całe  2.99zł!!!


Uszanowanie,
am

środa, 5 września 2012

źle się dzieje w państwie duńskim


Pinokiuńciowi z dnia na dzień wyrósł wielki, kosmaty nos.




Zadżumiona dziewczyna pląsa po parchatym winobluszczu.




 Ewa z Adamem bezwstydnie ganiają się po jabłoni, a raczej on przed nią ucieka...


Damy radę:-)
Kłaniam się,
am

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

kaktusowy blues

HELLO:-)
 Dzisiaj na kolczasto z nutką kwiatowo-serduszkową. dedykuję wszystkim słodkim naiwniakom i nieudacznikom z życzeniami wyjścia z opresji:-))))
 Tylko dodam, że aparat debileus znowu tak rewelacyjnie poprzerabiał kolory na zdjęciu, że ten obrazek, to już nie jest ten sam obrazek i własna matka czyli ja go nie poznaję:-DDDDDDDDDDD


Przytulanko ryzykowne i przyjemne...Naiwność  jest wadą czy zaletą?



Zawsze to samo, zaczynam rysunek na stole, a kończę na podłodze. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego?
 A że burdello?
 No cóż, nobody`s perfect;-)



Już mi lepiej uff!
am

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

always look on the bright side of life:-D


Wstawiam dwie " migawki "z wakacji :-D
Pierwszy, letni obrazek nosi tytuł "smażalnia". Poniżej zdjęcie   plażowiczki, która przykuła moją uwagę i wprawiła w chwilowe osłupienie.



Wysyłam uśmiechy,
am

niedziela, 22 lipca 2012

di mare et zobi la muche

Jest często zimne, szaro-bure, znam takich, którzy go nie lubią....?
Bałtyk nasz lubię właściwie zawsze. Co prawda mało w nim pływam,  ledwo nóżkę zamaczam ,  by nie utracić komfortu termicznego. Za to niucham i oglądam, a najbardziej lubię gdy wieje, tak mocno jak na dworcu w Kielcach.
Malunek dziwaczny, topielica jakaś na nim? Namalowany politurą szelakową z pigmentami.
Taka śmieszna akwarela na alkoholu:-)  Brudzi nieziemsko, więc łapy do wymiany, a za paznokciami obwódka niezmywalna:-O



Pomiędzy mną, a moją flądrą już coś iskrzy... A w tle " All You Need Is Love" Beatlesów:-*



Leciała mucha z Łodzi do Zgierza, patrzy... uaaał, ale się obłowię, he?
 Załapała się gwiazda na sesję!

Zmykam i laptopa zamykam;-)
am

poniedziałek, 16 lipca 2012

był sobie król

Dzisiaj na moim egoistycznym blogerku, rysuneczki do wierszyka, ba, ponadczasowego wiersza-kołysanki Janiny Porazińskiej o królu, paziu i królewnie. Skrótowo treść zapodaję żeby klimaty przypomnieć.

Był sobie król, był sobie paź i była też królewna,
Żyli wśród róż nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna.

Kochał ją król, kochał ją paź, królewską tę dziewoję,
Królewna też kochała ich , kochali się we troje. (intrygująceDDD)

Tragiczny los, okrutna śmierć w udziale im przypadła:
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.

Lecz żeby ci nie było żal dziecino ukochana:
Z cukru był pies, z piernika paź, królewna z marcepana.

 Na pierwszym rysunku z wielką radochą  pozwoliłam wyszaleć się dziecięcej stronie mojej osobowości:-D Było super, pokłady infantylności bezkresne!


Na drugim,  porażona telewizyjnymi obrazami trąby powietrznej nieco się rozpędziłam w czerwieniach...Co by nie było wierszyk raczej słodki niż krwawy, ale co tam cenzury niet:-O



Aparat (typ- debileus) pozżerał mi połowę kolorów i walor. Oj tam, lecimy dalej.
Ukłony,
am

wtorek, 26 czerwca 2012

jadą, jadą dzieci drogą...

Zainspirowana (wykończona?) moim fantastycznym potomstwem, wygenerowałam  dziełooo? :-)
Idealnie wpasował się w scenerię wierszyk Marii Konopnickiej, który mi  moja ukochana babcia   w dzieciństwie  do snu wyśpiewywała ;)

Jadą, jadą dzieci drogą,
   Siostrzyczka i brat (i brat:D),
 I nadziwić się nie mogą ,
    Jaki piękny świat!
Tu się kryje biała chata
   Pod słomiany dach,
Przy niej wierzba rosochata,
   A w konopiach... strach.



Trochę czerwca w miseczce... Świdośliwa)))) krzew cudo!
Nie trzeba  przycinać, nawozić, podlewać. Lichą glebę można mieć, nie jedzą go robale, zimą nie przemarza!
Krzew ten za całe nasze dobro i ciężką pracę włożoną w uprawę odwzajemnia się furą pysznych jagód. No cudo po prostu!!! Jedyny szkopuł, synogarlice cichaczem podkradają owoce.



Sentymentalnie dalej jest:)))  Kupuję sobie ukochane książki z dzieciństwa, takie co mi przepadły, albo zaczytały się na strzępy. Tu utrafiłam " Śpiewającą lipkę"  -  rok1972 !!!!
Poluję na stare wydania , wznowienia, to nie to!!! W książce jest pieczątka z nazwiskiem małej właścicielki KASIA NELSON:-) Może ktoś ją zna?




A za płotem oddział położniczy dla dzikusów DDD ( dwa metry dalej leży druga dzikuska z małymi)



Pozdrawiam internetowo,
am

poniedziałek, 18 czerwca 2012

indywidualistka

Wyindywidualizowałam się z rozentuzjazmowanego tłumu, który oklaskiwał przeliteraturalizowane  dzieło?



Ten kto powtórzy kilka razy pod rząd na pewno się wyindywidualizuje:)))))))
da da da........
am

wtorek, 12 czerwca 2012

po drugiej stronie lustra

Blat stołu był cały z czarnego szkła.
Duża odruchowo spojrzała na swoje odbicie.






Mała....... Ilekroć chciała ją spotkać, biegła przejrzeć się w szklanej tafli.




P.S.
Żeby nie wyszło zbyt nostalgicznie dodam, że w dzieciństwie sporo czasu spędziłam wisząc głową do dołu na trzepaku, może stąd inspiracja? No nie wiem ;-)
am

środa, 6 czerwca 2012

bim bam bom


Tego dnia O. wrzuciła na luz.

 Upojona wolnością siedziała w fotelu i nerwowo podrygiwała nogą.


Wszystkiego spokojnego.

am

wtorek, 29 maja 2012

latający dywan

Kiedy dorosłość ją przerastała, wsadzała wszystkich na zaczarowany dywan i wyruszali w podróż.


Miłego dnia
am

wtorek, 15 maja 2012

takie tam

 Kwiecień zjadłam ;-D


Sezon majowy otwiera wystawa młodocianych artystów kategoria 5+.
 Prawdziwa sztuka miesza się z majtkową codziennością, a wszystko w pięknych plenerach.


Granaty wysychają, tak pięknie się starzeją... za nic ich nie zjem!


Willa de'... już w tym sezonie zamieszkała. Nie mam pojęcia ki czort tam mieszka.


Czasem poryję w glebie ale bez szaleństwa,  na wypadek gdybym zapomniała o bożym świecie, to niezniszczalne aksamitki przeżyją każdą powódź i suszę.


Pędzą konie po mamucie (stoliku).
Młodzież nadal bardziej niż ja twórczo rozbudzona, miszmasz klockowy i sztuka malowania ciała, bez użycia henny, wzory indyjskie ofkors. Całkowicie intuicyjnie użyte przez młodą artystkę flamastry permanentne, przedłużają żywotność dzieła.


 O MATKO! I jeszcze jedna gęba do wyżywienia, dziś pies ją/go  wyniuchał, nie miałaby żadnych szans u swoich ale jak podrośnie to pokaże im, że jako gatunek (gatunek homo sapiens) mamy jakieś tam plusy... no chyba, że opatrzność miała taki plan?!



 Wiśnia piłkowana, moja płaszczyzna porozumienia z Japończykami.



Latający Fred-Man


I mazu, mazu


Przesyłam uśmiechy :))))))))