środa, 23 marca 2016

to olej...

Gdy mierzwińska się martwi albo boi, to nie maluje wcale. Natomiast gdy mierzwińska się dziwi cieszy, rozgląda, bulwersuje, wtedy maluje i maluje. Za to co wyjdzie mierzwińska odpowiedzialności nie ponosi, a i gwarancji  żadnych na emocje, ani estetykę nie udziela. Ostatnio, jak mierzwińska miksowała obrazek na niebiesko z białym i czerwonym, to pierdyknęło we Francji. Żeby nie być żałosną wizjonerką, szybko przymazała w obrazku czerwony i zrobiło się biało - niebiesko - neutralnie. Teraz  znowu jakieś fiksum dyrdum. Masowany pzez miesiąc niewinny obrazek ze scenką w metrze, dzisiaj przez moment wydał się autorce jakoś belgijski w kolorach i miejscu akcji? I mała, taka tycia ciarka przez malarkę przebiegła. Życie toczy się dalej, przez najbliższe dni artystka będzie sprzątała i gotowała jaja na twardo...

"Rozmowy w metrze przy zaćmieniu słońca " - olej na sklejce (marzec 2016)



I jeszcze po kawałeczku...





Pozdrawiam ciepło,
am