wtorek, 29 stycznia 2013

skok w bok

Był sobie skoczek narciarski -  pracowity i utalentowany. Pomimo że bardzo się starał, nigdy nie zdobył złotego medalu ani srebrnego, ani nawet brązowego.
 Wiadomo, w sporcie liczy się wynik, a dobre chęci i talenty bez miejsca na podium satysfakcji nie przynoszą.
Sfrustrowany i przygnębiony tym stanem rzeczy chłopak, myślał nawet o zakończeniu  " kariery"


 Do ostatnich zawodów w sezonie, skoczek przygotowywał się z wielkim zaangażowaniem.
W dniu konkursu był w  świetniej formie, radosny i wierzył we własne siły.
Pogoda tego dnia dopisała, publiczność też - to był TEN dzień!
Skoczek - skoczył wysoko, daleko, wspaniale, najlepiej ze wszystkich...i...ZAWISŁ!


Z tej emocji, radości i entuzjazmu banalnie zawisł na niebie.
Tak bardzo mu się  spodobało, że postanowił tam zostać na dłużej.
 Wysyłano po niego pomoc techniczną: windy, dźwigi i żurawie - na darmo.
Chłopak zakosztował radości zawieszenia i w końcu poczuł się naprawdę szczęśliwy.


Z tego co wiem, to do dziś dnia buja w obłokach ;-D

Good Night and Good Luck,
am

poniedziałek, 21 stycznia 2013

na serwetce - przy herbatce

 Rysuneczek -  na serwetce, machnięty na szybko przy poniedziałkowej herbatce.
I tak sobie myślę, że pokorne cielę dwie matki ssie, wszyscy tak mówią w każdym razie.
A ja nigdy pokorna nie byłam. Ciągnąc dalej , to z takiego niepokornego cielęcia,
 po latach - krnąbrna krowa się robi ? :-)




 Herbatka zdecydowanie bardziej ponętna dzisiaj dla mnie niż śnieg.....


n


am

piątek, 11 stycznia 2013

bajanie przy wonnym chrzanie



Usłyszałam tę opowieść od pewnej handlarki, która sprzedawała na targu ekologiczne jaja od kurki zielononóżki. Handlarce z kolei opowiedziała historyjkę siostrzenica sąsiadki, która przysięgała na własną głowę, że to najprawdziwsza prawda.
 Ja mimo przeziębienia, które mnie gnębi postanowiłam się zasłyszaną opowiastką z wami podzielić.

W maleńkiej wsi gdzieś w górach z tego co pamiętam blisko Rabki czy Nowego Targu żyła sobie duża kochająca się rodzina - państwa Odszczypków ( Odszczypasków, Szczyppiorków? ) .
 Rodzice, babcia i pięcioro (albo sześcioro) dzieci wspólnie zamieszkiwali stary drewniany domek.
 Chociaż mama z tatą ciężko pracowali  nie wiodło im się najlepiej. Ciągle brakowało pieniędzy na najpotrzebniejsze rzeczy o przyjemnościach nie wspominając.
 Odszczypkowie nie byli bogaci, ale za to nadzwyczaj zdrowi z czego byli dumni i znani w całej okolicy.



 Prawdę mówiąc nie miewali nawet kataru, a  80  letnia babcia, tryskała takim zdrowiem i energią, że ho, ho!
Inni ludzie ciągle zastanawiali się, jak to jest możliwe mieć taką krzepę i zdrowie, ale za nic nie mogli rozwikłać zagadki.
 Doszło do tego, że kaszlący i z gorączką sąsiedzi przychodzili do Odszczypków pod byle pretekstem. Siedzieli chwilę, a wychodzili całkiem zdrowi.
W sezonie jesienno-zimowym,  kiedy  infekcje zawsze szaleją, drzwi domu "odpornej" rodzinki dosłownie się nie zamykały.  Ciągle, ktoś przychodził żeby się wyleczyć.
Nikt nie miał pojęcia co nadawało tę uzdrawiającą moc?
 Czy to, że dom stał na górce,  a dawno temu mieszkała w nim zielicha i teraz całą działkę porastały zioła, pokrzywy, chrzan?
 A może to, że przy ogrodzeniu stała maleńka omszała kapliczka z figurką Matki Boskiej?
 Nie wiadomo.
  Być może faktycznie o wszystkim decydował specyficzny styl życia domowników:
-  Babcia nieustannie tarła chrzan na zupę chrzanową i ćwikłę.
- Tryskająca energią  dziatwa całymi dniami krzyczała w niebogłosy i wywijała koziołki.
- Pobudzony jazgotem ojciec walił miarowo pięścią w stół, aż wióry leciały.
-  Mama albo plotła wianki z pokrzyw, albo ugniatała nogami kapustę na kiszoną nucąc przy tym wesoło pod nosem (piosenkę z zasłyszanej bajki muzycznej):
Czosnek, cebula.
Czosnek , cebula.
Pieprz, majeranek.
Dzika papryka,chrzan,
Mniam, mniam, mniam 
- Bury pies  bez przerwy  szczekał i wył , machając radośnie łysym ogonem.
 A wszystko to w unoszących się oparach z kapusty i chrzanu - fu!



Nic nie trwa jednak wiecznie...
 Pewnego dnia listonosz przyniósł list polecony do pana Odszczypka.
 Adresat pośpiesznie rozerwał kopertę, przeczytał treść, na chwilę wstrzymał oddech po czym wykrzyknął:
- Jesteśmy bogaci!
 Jak się okazało, tato dostał niespodziewanie spadek, po swojej stryjecznej babce z Australii.
 Od tej pory wszystko się zmieniło.
 Odszczypkowie wybudowali nowy piękny dom przy głównej ulicy.
 Mama i tato dostali lepiej płatną pracę.
 Nie było w pobliżu pokrzyw ani chrzanu, więc  babcia z braku laku zajęła się szydełkowaniem. Dzieci cichutko siedziały skupione przy  komputerach.
 Nawet psu nie wypadało już ujadać. Zresztą w ogóle nie było mu wesoło , bowiem dla fasonu wszyscy mówili o nim - łysy pies peruwiański.- Auuu!
 Rodzina szybko obrosła w sprzęty i inne dobra.
 Co tu dużo gadać - było  super! Lepiej niż kiedykolwiek! Fenomenalnie!
 A, że " W życiu musi być dobrze i niedobrze. Bo jak jest tylko dobrze, to  jest nie dobrze"
Teraz  rodzice i dziatwa zimą chorowali na potęgę. Kichali i prychali jak reszta ludzi.  Babcię złapała nawet rwa kulszowa, ale to już inna bajka.

Pisząc te słowa podgryzam kapustę kiszoną. Mam nos czerwony jak burak od kataru. Ciepły szalik otula  moje zachrypnięte gardło, a turban na głowie chroni obolałe zatoki.
 I wiecie co?  Z tego wszystkiego zrobiło mi się lepiej!- Na serio.
am