poniedziałek, 24 czerwca 2013

czary... mary...

Kiedyś jedna kobieta powiedziała mi, że nie wierzy w żadne czary mary, bo... jest KATOLICZKĄ!
Cała niewinna rozmowa dotyczyła tego, że dla człowieka są korzystne i niekorzystne miejsca do życia, że podlegamy fazom księżyca, porom roku. Na nasze samopoczucie wpływa bliskość drzew lub cieków wodnych, że czasem wystarczy przestawić łóżko albo zmienić miejsce zamieszkania, żeby wyzdrowieć itd, itp..
Coś próbowałam tłumaczyć, że mówił o tym  Ojciec Klimuszko - KSIĄDZ przecie.
Ech, szkoda gadać.


A u mnie na blogu magia, czary i odloty czerwcowe :)
Kąpiele nieprzytomne nocą zaczarowaną, magiczny kwiat paproci, świętojańska zabawa.
Wszystko narysowane bez powodu i planu dla radochy.  MAGIA!


Abrakadabra...


Hokus Pokus...


I obrazek pt: Czekoladowe serduszka, chociaż "z innej parafii" też zaczarowany;)


Jeszcze na deser, obezwładniająca przyśpiewka z magicznym liściem nasięźrzału w roli głównej:

Nasięźrzale, nasięźrzale,
Rwę cię śmiale,
Pięcią palcy, szóstą dłonią,
Niech się chłopcy za mną gonią,
Po stodole, po oborze,
Dopomagaj, Panie Boże.

Że też tego nie znałam panną będąc.:)))))))))))
am

czwartek, 6 czerwca 2013

jaja jak berety

Oj  nie lubię, bardzo nie lubię gotować!
To nie popularne wyznanie, bo dzisiaj wszyscy gotują.
 Szczególnie lubią pichcić ci , którzy wcale tego robić nie muszą  ha, ha, ha.
Znajoma zapytała, czego w tym gotowaniu najbardziej nie lubię?
Właściwie wszystkiego!
Nic na to nie poradzę, że nie ekscytuje mnie obieranie marchewki i mieszanie barszczu.
 Syzyfowe jakoś to zajęcie.
 O, ironio losu! Paradoksie paradoksalny!
JA CIĄGLE GOTUJĘ!  Na dodatek w ilościach XXL!
 Oczywiście zdrowo , smacznie i kolorowo;)
Mam: CZWORO DZIECI,  jednego męża  + dwa psy... Z wielkiej miłości gotuję i to na okrągło:P
Przez większą część mojego życia gotowałam tyle co kot napłakał:)))))))
Rubikon kulinarny przekroczyłam po narodzinach trójki dzieci (w jednym pakiecie:-0),
a moją rolę naczelnej kuchary definitywnie przypieczętowało odejście babci.
W skali życia można powiedzieć, że i tak mi się upiekło.
Zupełnie inna sprawa, to zakupy czyli - polowanie.
 Lubię chodzić po targach i bazarach, delektować się  zmiksowanymi zapachami, wielością kolorów..
 Lubię się targować, rozmawiać z chłopami - moje klimaty,  pożyteczny relaks.
 Tu  najnowsza zdobycz: jaja od ześwirowanych eko- kur.
Widać, że autorka- kura puściła wodze fantazji.
Czyż nie urocze?




W tematyce kulinarnej pozostając, mój obrazek sprzed kilku lat. Pokazuję, bo go lubię.
Inspiracją była upiorna, prawdziwa historia. Jeden facet dał ogłoszenie w necie, że poszukuje kogoś, kogo mógłby z j e ś ć. Znalazł o zgrozo chętnego i ugotował z niego danie. Sprawa wyszła na jaw,  dalszych wypadków już nie śledziłam.
Szurniętego kanibala symbolicznie osadziłam w realiach mojego domu, rodziny, bo sprawa mi jakoś za skórę zalazła i spać nie dawała. Obrazek nie straszy, to już moja własna, przetworzona historia i emocja.


Bon appetit...
   
 Aparat debileus zaszalał i tło zrobił w kolorze jajecznicy. Może nawet lepiej, tak pod te jajka zwichrowane będzie:)

am

wtorek, 4 czerwca 2013

kamienie mówią


Gadają i gadają, że tak powiem - buzia się nie zamyka.
A czy ja mam czas i siłę tego słuchać?
Miało być kulturalnie, na poziomie, a tu co?
PROWINCJA!
Ani słowa o teatrze, trendach w modzie i urodzie.
Jakieś problemy, depresje, wynurzenia filozoficzne.
No szok!


 Faktycznie sama ich sobie na łeb ściągnęłam, zaprosiłam.
A zdanie chyba każdy może zmienić, pomylić się?
Sam wygląd mają już nie taki, jakby procenty w nadmiarze pili.
Żadnej wiedzy o nowościach technicznych, wydarzeniach kulturalnych, zdrowym odżywianiu.
Prostactwo całkowite!



Ale tak zwyczajnie, na pysk wywalić nie wypada trochę...
Trzeba z wyczuciem pomalutku, tylko ja tak potrafię;-)
am