wtorek, 30 grudnia 2014

wyliczanka połamanka

 Wyliczanka                                                                                                                    

Raz, dwa, trzy, wznowienie Gry!
Chcesz czy nie bawisz się.                  
Kto odpada?
Kto o szuka?

 Połamanka                                                                                                                                 

                                                                                                                                       
Z życzeniami am


sobota, 13 grudnia 2014

ach gdybym...



A wieczerzę wigilijną upchnęłabym w dwa rzymskie garnki. Jeden wersja na słono z rybą albo bez, druga słodka z rodzynkami , makiem, figami ... A wszystko w blasku (oparach świec) z zapachem igliwia i dajmy na to pomarańczy nabijanych goździkami. Czy to się da tak zminimalizować? Przy czwórce dzieci i gościach taka spektakularna mistyfikacja? W każdym razie pomarzyć można.
Z niecierpliwością czekam na eklektyczne biurko, które jedzie do mnie spod Wawelu. Jest magia w starych meblach zawarta, a ja wcale bym ich nie odnawiała. . I nawet to, że w biurko przed dziesiątki laty wjechała koparka, przy rozbiórce domu wydaje się być takie ekscytujące.  Taka fascynująca dziura w mebelku? Jak cienka jest granica między antykiem, a gracikiem, to kwestia indywidualna.  A przecież tajniki konserwacji nie są mi obce...
W internetowym sklepie dla plastyków wydałam fortunę. Znowu zabiorę się do malowania obrazów, teraz będą na sklejkach. Po latach myślę, że nie przepadam za płótnem Chwieje się jakoś i można dziurę zrobić. Podróżowanie w głąb malowania takie upojne i takie męczące... Jeszcze jedna myśl, w moim wieku mogłabym się zdecydować w końcu na konkretne imię i nazwisko, albo coś... Jest niedorzeczne, że wszystko co "sklecę" podpisuję inaczej. Mam do dyspozycji dwa nazwiska i dwa imiona i co ja z tego robię? Łączę dowolnie plus inicjały we wszystkich konfiguracjach - zestawień kilkadziesiąt ! Przecież to nie limeryki, tylko banalne imię z nazwiskiem. Każdy ma takie coś.
A na koniec odkrycie numerologiczne, w tym zakresie bingo - moja liczba to mistrzowskie 33! Absolutnie szczególne w numerologii. I weź tu człowieku sprostaj...




Prawda, że ladne? Już dojechało!
 
Z rybą, albo bez - historia pewnego karpia
Moja babcia gotowała cudownie, a na Wigilię dawała ekstra popis. W pierwszy dzień świąt była bliska zawału serca z przepracowania ale co nagotowała, to jej. Ryby oczywiście też były, dogorywały  pseudohumanitarną śmiercią przez  "zasypianie" na mrozie. Prawda jest taka, że nikt się tym aspektem wtedy nie przejmował, a najważniejsze na talerzu smakowały wyśmienicie. Którejś Wigilii jeden karpik miał popływać chwilę w wannie, następnie plan zakładał po staremu: balkon, mróz i talerz. I tu nieoczekiwana zmiana planu, karpik złapał z babcią tajemniczą nić porozumienia i został na dłużej. Ze dwa lata z nami mieszkał, babcia rozmawiała z nim , podsuwała smakołyki - ukochany pupilek. Gdzie mieszkał? No w wannie oczywiście, a na czas kąpieli innych domowników wychodził na spacer do żółtego wiaderka. Zmarł biedak prozaiczne - wpadła komuś kostka mydła do wanny, eh...

Ukłony bez osłony,
am

niedziela, 23 listopada 2014

uuuhaaa tu brunhilda


Buuuahahaha...

Rozgościłam się w szarej bylejakości na całego i o miesiącu listopadzie w tym momencie mogę powiedzieć, że jest OK! Popijam ajerkoniaczek z kieliszeczka w kształcie kurki, zagryzam daktylami i miast przekwitać - kwitnę, pączkuję i straszę radośnie.  Brunhilda w całej okazałości, ino bez prześcieradła - internetowa. Przechodząc do rzeczy, przeglądałam targ różności pt. allegro, w dziale malarstwo wypatrzyłam jegomościa, który ma cały kramik z "Nikiforami Krynickimi" sztuk kilkanaście wszystkie jak zapewnia sprzedawca oryginalne, no a ceny jak czarnej rzepy - od jednego złotego w porywach do stu. Kupujących tłum... Taaa, po ajerkoniaczku z kurki ciśnienie mi skacze i piszę do marszanda list ze swojego konta na allegro. Żarcik przerabiam na mocno czarny, bo dziadostwo marszanda tego warte.
Po krótce: Jako Nikifor żądam natychmiastowego zaprzestania  handlu nieudolnymi plagiatami i używania mego imienia, w innym razie jego (handlarzyny) w pięć pokoleń utrapienie nie minie - Nikifora ty popamiętasz hough!  
Tu Nikifor skorzystał z mojego konta , bo tam gdzie obecnie przebywa nie ma internetu.




Tak samo poczynają sobie chłystki wszelakie z Mają Berezowską i Antonim Uniechowskim, szkoda słów... Trzeba im kota popędzić..


Jabłka nadgryzione przez sójki, całą jabłoń załatwiły :-)

Wracając do listopada, to z ajerkoniaczkiem doskonale komponują się Wspomnienia Anny Dostojewskiej - słodziutkie do czytania . Tym milej weszłam w ich posiadanie, że kilka lat temu przeczytałam  dziennik Dostojewskiej Mój biedny Fiedia i na Wspomnienia nabrałam wielkiego apetytu.
A co do słuchania, to wracam do starego dobrego PUNKA (Sex Pistols itp), cudownie energetyzującego na listopadową pluchę...

Miziam, pląsam, się nie dąsam,
am

wtorek, 11 listopada 2014

jesienią burą ludzie się tulą?

Światowo
Myślałam, że mieszkam na za...uboczu. Otóż nie - po naszej wsi spaceruje zinformatyzowana koza z GPS-em elegancko  zamontowanym w obróżce. Taka koza, samodzielna i na wskroś nowoczesna włóczy się po okolicy cały dzień boży. Porywa babcine berety, a dzieciom  zżera sznurówki. Przeszła bestia samą siebie, gdy zjadła baner wyborczy z wizerunkiem pani wójt. Prowokatorzy kupcie se kozy!

Z cyklu podejrzane okienko Po robocie

Może tropiki?
Na zimowe wieczory zaplanowałam tak modne ostatnio dalekie podróże. W tym celu wylicytowałam wielki, stary jak świat, seledynowy globus - zagraniczny! Teraz dopiero mam niezliczone możliwości - mogę podróżować nie tylko w przestrzeni , ale i w czasie...A wszystko po turecku.

 Z cyklu podejrzane okienko Pracownia malarki

Na nagula - bez seksualizmu
Greckie posągi zwykle były na nagula, ale bez seksualizmu - stwierdził kiedyś pewien chłopiec.
Wstawiam dwa niewinne "gołe" bazgrołki i przesyłam ciepłe listopadowe  uśmiechy.

PS Zasłaniać firanki, bo namaluję!!!

poniedziałek, 6 października 2014

make pierogi not war...


Jesienią złotą 2014...
Jemy dyniowe zupy, śliwki pieczone z kruszonką, minimalistyczne melanże z rzymskiego garnka i pierogi (te ostatnie w wersji rysunkowej). Wieczorami popalamy w kominku, a po północy, gdy dzieci śpią ruszamy na długie spacery - cała okolica nasza! Trochę się pieklimy, ale jesteśmy radośni i szczęśliwi.
Udajemy, że zimy nie będzie...



Pozdrawiam ciepło,
am

środa, 1 października 2014

bździu - wiejskie życie na orbicie

Kilkanaście lat wystarczyło bym stała się wieśniarą prawdziwą, albo jak kto woli wsiochą zasiedziałą.
Potrafię w pidżamie psa wyprowadzić, czy w kalesonach pójść na rower i nie mam z tym żadnego problemu. Dodatkowo wolny zawód, który wykonuję daje tyle możliwości... Od sadzenia ziemniaków poczynając (100m kwadratowych do dysyspozycji na ten cel - wow!) na pisaniu kryminałów kończąc. Zresztą co to za wiocha skoro wszyscy tu z miasta przyjechali i co dzień rano po forsę do stolicy zasuwają. Nawet dziki udają psy - bulterierki. A kulturarnie u nas, a entelegentnie. U mnie w domu na ten przykład prawie jak w Lokomotywie Tuwima... Stoją cztery fortepiany i dwa pianina - wszystkie własne! Szczęka opada hę?
Architektura jaka soczysta jest u nas,  góralskie pachnące Tatrami wille na wzór zakopiańskich - witkiewiczowskich przeplatają się z kurnymi chatami przeniesionymi prosto z Bieszczad.
Tylko góry nie dały się przywlec na nieckę mazowiecką, eh... Białe domy- pałacyki oczywiście też są, dużo,dużo różnego białego. Jeśli o roślinność chodzi, to króluje tuja wiejska mazowiecka - nowa lokalna odmiana. Ma imponujący przyrost, nawet dwa metry dziennie!

 Rysunek moja robota, z cyklu: Co widziała palcem se wydłubała

Tylko wstawać rano nienawidzę, to może należałoby drób kupić i jakoś od podstaw budzenia z kurami się nauczyć...
Pozdrawiam prosto z raju,
am

piątek, 12 września 2014

rajska jabłoń


Śpiąca (pod narkozą he, he)

Wrześniowa wrzawa pomału opada,  sukcesy są. Obsadziłam trzy miejsca w podstawówce i jedno w ogólniaku, reasumując - cztery miejsca w pierwszych klasach moje - nasze! Czy to aby nie nadużycie? 
Dzielnie nie daję po sobie poznać, że dryfowanie  pomiędzy szczerbatymi siedmiolatkami, a krościatą nastolatką czyni ze mnie raz  matkę - wariatkę, innym razem matkę - akrobatkę. A w związku z rosnącymi wydatkami na edukację, we wrześniu zmuszeni byliśmy zwiększyć  nakład papierowych pieniędzy, teraz drukujemy  szeleszczące banknoty dwuzmianowo. Oby tylko papieru i  zielonego atramentu w drukarce nie zabrakło, bo zielone drukujemy.

Jabłuszka z rajskiej jabłoni

Pozdrawiam,
am

piątek, 22 sierpnia 2014

dziewczynka



 Dziewczynka
Na drzewie przed furtką zamieszkała słodziutka mała Dziewczynka, miejscówkę do bycia na chwilę, na zawsze znalazła jej lekkomyślna matka  - malarka. A przecież miejsce złe, gołym okiem widać, że niebezpiecznie i zbyt przewiewnie. Może ktoś dziecinę skrzywdzić, zadrapać, podpalić hę! Teraz się będzie matka zastanawiać jaki los Dziewczynce zgotowała, szkoda słów - musztarda po obiedzie. Tylko pies - wilk czarny rozumie mamusiną troskę i ujada ile sił na każdego, kto się tylko do drzewa zbliży.
 

Na pokrzywie ulokowała swoje dzieci Rusałka pawik i poleciała w siną dal...


 A do naszego domu podstępnie - przez kreskówkę propaganda wlazła!
- Mamusiu czy ty pracujesz jak SpongeBob Kanciastoporty?
- Czyli?
- On mamusiu pracuje za darmo, bez żadnych pieniędzy. Po prostu cieszy się, że może chodzić do pracy i pracować. SpongeBob kocha swoją pracę!
- Hm...
 
am

niedziela, 10 sierpnia 2014

morze może?


Zanurzona w morzu pracownica biurowa

Morze
W Bajkowej Krainie plaża była pusta, a piasek biszkoptowy. W powietrzu niemiłosierny upał, a nad morzem mgła jak z powieści  Conan Doyle'a. Woda brrr - lodówka. Nocą niebo usłane gęściutko gwiazdami - raj dla  nocnych marków.  Rowerowe szlaki wyściełane jagodowymi kobiercami, okalane ciernistymi, uginającymi się od owoców krzewami jeżyn. Jaś z Małgosią głodu by nie zaznali, a i dla Śnieżki by starczyło. Pęknie?




 O zwierzach
Rozjechane zwierzaki na drogach, to nic niezwykłego, my spotkaliśmy wbitą w drogę wiewiórkę z powiewającym ku górze ogonem. Dzieci mnie rozczuliły - może była żywa, tylko po prostu szukała na drodze orzeszków, może?



 Prawdziwi Cyganie
Pewien Cygan, upatrzył mnie sobie w przepastnym supermarkecie, jako osobę kompetentną do wyboru farby do włosów dla jego żony - czarnowłosej Dolores??? Małżonka miała być jak nowa, kolor miałam wybrać ja! Pan zwracał się do mnie per złociutka, a żona tylko łypała niepewnie z daleka... Wybrałam miedziano - ognisty! Jak dla Rity Hayworth- szaleć, to szaleć :-)))


Pasażerowie metra w stronę Młocin, 08.08.2014 godz.21 z minutami.

Radosnego lata!
am 
 

piątek, 11 lipca 2014

z netu - do nieba i do piekła

 Sweet focia?


A w rodzinie kanibali...

- Mamo, Nikola M. powiedziała, że nie będzie się bawić ze mną i Zuzią, Olą, Ulą.....
-  Dlaczego?
- Bo jesteśmy MIĘSOŻERCAMI! Ona założyła klub dla tych, którzy nie jedzą mięsa!
- Kto należy do klubu?
- Jeszcze nikt, nikt się nie kwalifikuje!



Zmiany, zmiany, zmiany...

Zakupiłam przezornie "Trzewiczki szczęścia" - te prawdziwe z właściwościami.
- Hurrra pasują jak ulał!
- Mamo nie zakładaj jeszcze cię ktoś zobaczy!
- Spoko luzik trzymam na komodzie... - A może wybiorę się w nich do twojego nowego liceum na     wywiadówkę?



Pozdrawiam z czyśćca,
am
PS Nie mogłam się powstrzymać - malowniczy 100-letni brudek wewnątrz  starego instrumentu, Caravaggio by nie pogardził:)

niedziela, 8 czerwca 2014

upał? zachowaj zimną krew!

 Dla odmiany stare jak świat patenty ratunkowe, gdy się coś w garderobie sypie...

Dziura w rajtkach (skarpecie) Dziurę w czarnych rajstopach najłatwiej skorygować zamalowując gadzinę na czarno mazakiem, oczywiście jeżeli rajtki są czerwone flamaster musi być czerwony...

Buty od czapy Wszystko zależy od motywacji. Najgorzej gdy pożądane trzewiczki są za ciasne. Doraźnie pomagają plastry, ale w ostateczności będzie potrzebny nóż! Czy buciki tego warte?  Wszelkie luzy w obuwiu nie stanowią problemu i podlegają prostej korekcie: wata, gazeta, wata + gazeta...


Feralny suwak Jeśli wyszłaś (wyszedłeś) z domu w spodniach, w których złośliwie rozpina się rozporek, jest prosty domowy sposób: gumkę recepturkę przewlekasz przez otwór w zapince suwaka, zapinasz suwak i zahaczasz recepturkę o guzik - trzyma jak złoto!
Dedykuję wielbicielom bajek, starych mebli i przygód mrożących krew w żyłach.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

to już jest koniec - możemy iść!


 W powietrzu  unosi się zapach nadchodzących  wakacji, a na plecach  coraz wyraźniej odczuwam powiew nowego. Kończymy przedszkole dokładniej zerówkę, która była ostatnim ogniwem w pakiecie przedszkolnym. Idziemy dalej, choć pewnikiem lekko nie będzie. Jako rodzice kumulacyjni (trafiona trójka!) desperacko zdaliśmy się na przedszkole jakie bądź, gminne -  najbliższe. Wywalczyliśmy je dzielnie - u Pani Wójt. Przykutych  łańcuchami do automatu z kawą w  urzędzie gminy ominąć się nie dało i ostatecznie dopuszczono nas do kaganka oświaty. Przez ostatnie cztery lata nie mieli z nami łatwo...  Opuścimy placówkę z worem gadżetów, oczywiście tradycyjnie - po trzy identyczne sztuki i kompletnie do niczego, ale co tam w końcu inwestujemy w przyszłość dzieci no nie?



Porzucam minimalizm: mniej znaczy więcej i odkurzam hasło: od przybytku głowa nie boli!
 Dołączam kwiecisty barokowo - rokokowy, przegadany i rozpasany kolorami rysunek.
Ciasno w nim i nerwowo, że aż prawdziwie...
PS Zapomniałam dodać, że jeszcze do ogólniaka zdajemy (sztuk jeden) i cierpimy pierwszą miłością (sztuk jeden)...A w tym całym zgiełku wystawa Aleksandra Gierymskiego - polecam bardzo, bardzo.

piątek, 16 maja 2014

bigos z młodej kapusty

Pada deszczyk, pada? Przywlokłam z ogródka "kiście" bzu i już lepiej.
Drodzy Państwo "minimalizm" i mnie dopadł!
Zapraszam do Galerii Sztuki, atmosfera podniosła.
W powietrzu unosi się mój ulubiony zapach terpentyny, oj mała poprawka kamfory :)))


A dla tych, którzy czują potrzebę tworzenia, proszę sobie nie żałować - wszak "koniec wieńczy dzieło".
https://www.youtube.com/watch?v=h1MiVEIW8M0

Miniatura


Dużo suchego na ten weekend życzę,
am
PS Olśniło mnie - jutro Noc Muzeów, więc na temat pościk wyszedł :)

piątek, 9 maja 2014

stary kamasz i mech masz



Pod lasem w krzakach leży kamasz. Tkwi tam rok, dwa trzy, dziewięć. Przechodzę koło buciska codziennie, mijam obojętnie: wiosną, latem, jesienią i zimą.  Obserwuję niewzruszona jak kamasz  jednym razem nabiera wody innym śniegu, a w letnie upały staje się  schronieniem dla robala i mchu. Z czasem  to kuriozum niepodniesione  nabiera urody i wdzięku, zatraca pierwotne prostactwo giry murarza. Mistrz konsekwencji i uporu - kusi mnie i wabi...Niepostrzeżenie staje się moim łącznikiem z postrzelonym  bajarzem Andersenem i starością czyhającą za rogiem - wehikułem czasu nieparzystym. Mija dekada - mój ci On mój!
Podnoszę i przywłaszczam trofeum wyimaginowane - absurdzie hej! Porwałaś mnie fantazjo, a tą drogą tylko na manowce - hej!
Jestem kopnięta w głowie mi rosną fiołki i jeszcze piszę o tym publicznie w necie - hej!
Ściski ślę,
am

piątek, 11 kwietnia 2014

strup - prawidłowa segregacja odpadów

(...)
 Mały Julek jakiś czas temu otarł sobie stopę. Z niegroźnego otarcia narodził się pokaźnych rozmiarów Strup. Pewnego popołudnia Strup postanowił się ewakuować...



- Mamo, mamo odpadł mi Strup, patrz!  -- Co z nim zrobić?
Mama nie miała żadnych wątpliwości...   
- Wyrzuć do śmieci!
Julek zdążył się bardzo zaprzyjaźnić z podsuszoną tkanką...   
- Ale gdzie?
Siostra - Ida jak zwykle wiedziała najlepiej ...    
- Julek do kompostu go wyrzuć!
 Zupełnie innego zdania był brat - Fryderyk (romantyk od urodzenia)....
- Schowaj na pamiątkę do szuflady.
Jednak ostateczny werdykt należał do właściciela tkanki - Juliusza... Zapadła ostateczna męska decyzja...
- Zdecydowałem - wyrzucę mój Strup do plastików!



(...)
Moje czarne myśli przepłynęły z chmurami na niebie, tylko taka drobna refleksyja w głowinie mej zaświtała:
strup - trup?
S-trup, tup!
tup, tup, tup...
...pa - pa...

Już na wesoło uśmiechy ślę,
am

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

życie jak w madrycie


W ogródku
W kwietniu zakopaliśmy naszego psa.

W kuchni
Krojenie cebuli w strugach cebulowych łez sprzyja moim eschatologicznym przemyśleniom.
Tak dumam, dumam i ni w ząb nie rozumiem, co Najwyższy miał na myśli powołując do siebie 28-letnią mamę 6-cio letniego Tomusia z naszego przedszkola. Jakieś pomysły, hę?

Poezja bez granic
Refleksyjno - dołujący ton jaki nadaję mojemu blogowi zaczyna mnie nieco niepokoić...
Relaksacyjnie publikuję mój politowania godny wiersz  napisany wiosną 2009 roku.
Zainspirowany "odpieluchowaniem" córki Idy. Pierwszy i być może ostatni jaki stworzyłam ;-)))

Bez tytułu

Stoi nocnik na stoliku - rosną w nim bławatki,
Ida robi siku w majtki, bo tak kocha kwiatki...
                                           
                                              
PS Świat oszalał, podobno Urszulka Kochanowska - córka Jana Kochanowskiego wcale nie istniała?!

wtorek, 4 marca 2014

luty odpuścił buty, ale w marcu, jak w garncu


28 lutego
W piątek odbył się pogrzeb profesora Janusza Stannego.
Zadziwiająca  ilość czarnych rzeczy w szafie, pozwoliła mi na jednominutowe zestawienie smutnej garderoby. Na pogrzeb stawiłam się punktualnie,  w moim przypadku wyczyn nie lada.
Jak na ostatnią lekcję do ulubionego profesora...
Myślałam, że kościół będzie pękał w szwach, a nie pękał i trumna nie była kolorowa...

Olej na desce namalowany kilka lat temu.  Stary ale tak pasuje... ściśle związany z przechodzeniem na drugą stronę.

Profesor
Na Akademii miałam dwóch ulubionych profesorów: Jacka Sienickiego - wspaniałego malarza i Janusza Stannego - fantastycznego ilustratora. Czym dla młodego narybku artystycznego jest spotkanie mądrego nauczyciela nie rozpiszę się, jakie szkody może wyrządzić ignorant w tym zakresie można sobie wyobrazić. Gdybym nie spotkała na swojej drodze tych ludzi myślę, że Akademia w swoim kształcie by mnie przygniotła. Ja - szczęściara u Siennickiego produkowałam miast zadanych modeli i martwych natur menażerie powyginanych dziwolągów, pomarańczowe Mony Lizy. dostawałam na te moje harce pełne  przyzwolenie i tak budującą akceptację. O profesorze Stannym chodziły słuchy, że groźny i wymagający. Jakże jestem mu wdzięczna, że łyknął mnie w całości, nie naprawiał, nie przerabiał, w swojej mądrości dał mi pączkować we własnych doświadczeniach i głupocie też. Po ulubionych profesorach, zostały mi tylko małe wpisy w indeksie - na pocieszenie z najlepszymi ocenami. I niezmierzona ilość nienamacalnej materii, co się zowie wiedzą, poglądem, kręgosłupem, czy jak, to zwał. Cześć Ich pamięci...
I wedle tej nauki nie dam się zwieść, bo wiem, że każde g..o. oprawione w ramkę dobrze wygląda. A wygląd, to nie wszystko no nie?


Akademia na 8 marca
Na warszawskiej ASP okazuje się, że przez lata nic się nie zmieniło. Profesorami są wyłącznie panowie; łysi, siwi, albo dwa w jednym. Nie ma pań - profesorów, najwyraźniej brakuje wystarczająco dobrych malarek, graficzek czy ilustratorek....??? O przepraszam wpuszczono - z rzadka kobiety na wydział konserwacji, tu pewnie mniej ambicji męskich. W końcu konserwacja, to takie trochę robótki ręczne w sam raz dla pań. Czy ja jetem feministką? skądże znowu, ja się feministek boję...tak troszeczkę.


Gruba ryba
Powyższe obrazki  z rybkami w akwarium, to takie historyjki o pożeraniu. Temat wydaje się dość na czasie,  Rozwinięcie smutnej prawdy o pożeraniu mniejszego przez większego. Wniosek - trzeba być ostrożnym,  czasem nieoczekiwanie ten mały toksyną może "stanąć" w brzuszku, oj. Rysunek dedykuję wszystkim tym, których ktoś (coś) chce zeżreć, albo mają chrapkę na kogoś - ku przestrodze. Wiem, wiem, to żenada opisywać co autor miał na myśli ;-)
am

czwartek, 20 lutego 2014

pawlikowska krata

Czasami "artysta" ma wenę.  Myśl wielką, którą musi koniecznie "przelać" na coś (szeroki  wachlarz możliwości w tym zakresie) . W moim przypadku tym razem, dość banalnie: "przelane" kredkami i ołówkiem na papier. Natychmiast przystępuję natchniona do aktu tworzenia. Działam na podłodze - tylko tu mam  odpowiednią przestrzeń, wolność artystyczną. Otoczona pudłami kredek - nurzam się w sztuce, co to będzie, co to będzie? Możliwe, że wiekopomne dzieło! Nie jestem rozmowna - jestem skupiona. Lepiej do mnie nie podchodzić, bo warknę, ugryzę... Gram główną i jedyną rolę w tym monodramie...
Przechodzi mąż. Łypię nań groźnie. Jest szansa, że spłoszę intruza.
Niestety...
- O Pawlikowska, zgadłem...
- Cooo? (Gdzie siekiera, gdzie?)
- No Pawlikowska, wypisz wymaluj.
- Jaka znowu Pawlikowska? O co ci, o co?
- No jak to jaka - Jasnorzewska. Rysujesz Pawlikowską - Jasnorzewską, prawda? 
- Wrrrrrrr..............................................(Siekiera daleko... w garażu)


Spłoszona "Pawlikowska" w kraciastej piżamie - mój "wypadek przy pracy"

Nie podtrzymuję miłej pogawędki. Lodowato spławiam  życiowego wybranka. Sio, kysz!
Odchodzi niepocieszony...
Zdekoncentrowana skupiam się z całych sił, naprawiam  co zepsute.
Czy uda się nadrobić? A co z weną nadwyrężoną?
Nie upływa pięć minut. Przychodzi spragniona kontaktu z matką - córka Idalka.
Jak odstraszyć natrętną istotę, czy godzi się własne dziecko odrzucić?
Matce - nie, artystce  ... można próbować!
- Mamusiu, ale ładnie rysujesz...
- Jestem zajęta wrrrr...
- Możemy mamusiu porysować razem?
- Musisz?  wrrrr...
- Dziękuję mamusiu. Czy mogę pożyczyć twoje kredki?
- Tak, częstuj się kochanie wrrrr...
- Narysuję mamusiu siostrzyczkę dla twojej dziewczynki. Dorysuję jej uszka i pazurki...
- Wrrrrrr.....................................................


Siostra "Pawlikowskiej" według małej Idy

Z dzieła nici! Wszystko stracone. Zrezygnowana kończę obrazek. Samoistnie wyłania się Pawlikowska po przejściach!!!   Pawlikowska - Jasnorzewska ... z wybałuszonymi gałami w kraciastej piżamie .
Portret od razu zyskuje parę - wizerunek siostry,  narysowany przez młodą artystkę - Idę.
Siostra Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, czyli ani chybi Magdalena Samozwaniec.
Oj Kossakówny będą mnie straszyć po nocach....

 Zdjęcie młodej poetki  (źródło internet)

Ukłony,
am



piątek, 14 lutego 2014

kredkowo - ołówkowa

Zawieszam na blogu portrecik kredkowo - ołówkowy 30x40cm...


                                     ... i dodaję taką historyjkę prawdziwą :-)

Kiedy dawno temu chodziłam do szkoły, nauka rosyjskiego była obowiązkowa. Rusycystki jawiły mi się w owym czasie, jako wszechwładne monstra gnębiące mnie i resztę dziecio-ludzkości.
Fakt, pilną uczennicą nie byłam - brakowało mi motywacji. Z mojego punktu był to język wroga, nie zachwycałam się jeszcze Gogolem, ani Dostojewskim. W rodzinnym domu nad toaletą, wisiał dumnie przyszpilony  portret Lenina.  Na sznurku wesoło dyndała przytwierdzona do muszli klozetowej - oprawiona w czerwoną skórę konstytucja ZSRR. Gdy monstrualnych rozmiarów nauczycielka (o której pieszczotliwie mówiłam "Ruska "), niczym wilk do zająca, zaryczała  na koniec semestru - Nu pogodi!... Żarty się skończyły i mama postanowiła znaleźć dla mnie ratunek - korepetycje...
Moją korepetytorką została pani A. sąsiadka znajomej mamy.  Pani A. znajdowała się w nieciekawym położeniu... Jak opowiadała znajoma,  mąż owej pani był nałogowym pijakiem, łazęgą i potworem. Pani A. okazała się osobą miłą i kompetentną, udzielała mi lekcji przez kilka miesięcy. Mieszkanie było skromne, A. z podkrążonymi oczami wyglądała na przygnębioną i zmęczoną. Lekcje odbywały się w asyście jej małych, smutnych dzieci. Pieniądze z lekcji niewątpliwie ważyły na budżecie tej rodziny. Z panem A. szczęśliwie nie miałam przyjemności się wtedy spotkać. Tyle zapamiętałam. Naturalnie z czasem wyrzuciłam z głowy ten adres i tych ludzi.
Po wielu, wielu latach (z powodu który pominę, aby niepotrzebnie nie rozciągać opowieści), znalazłam się zupełnie przypadkowo, w tym samym mieszkaniu. Tym razem spotkałam tylko pana A. - gadatliwego dziwnego starszego człowieka. A. chętnie opowiadał o tym jak niegdyś był pilotem i latał po całym świecie. O tym jak zaczął  pić, zaniedbywać rodzinę i wyrzucili go z LOT-u. Potem zaciągnął się na statek obcej bandery,  pływał po morzach i oceanach. Cały czas żłopał wódę - więcej i więcej, w końcu sięgnął  dna. Przestał być człowiekiem stał się bezdusznym pijakiem , łazęgą, łachudrą, a wszystko trwało latami...Raptem stało się coś,niezwykłego, A. z dnia na dzień przestał pić,  postanowił być dobry i tylko dobry.
Dzisiaj  pan A. dokarmia  codziennie wszystkie koty i gołębie w okolicy, mieszkanie wypełnione jest po brzegi karmą dla zwierząt, na fotelach siedzą psy i koty. Dzieci dorosły, żona jest najważniejsza i nieba by jej A. uchylił. Jest dobry i czuły. Pani A. tym razem nie spotkałam, nie było jej w domu. Wygląda na to, że wybaczyła.
Dopiero po kilku dniach od wizyty skojarzyłam że pan A., to ten niecny, mąż mojej korepetytorki z przed lat. Przypomniałam sobie mieszkanie i ludzi, skojarzyłam fakty. Podobno każdego w życiu spotyka się dwa razy, historia zatoczyła krąg.
Tylko nie wiem jaka jest puenta tej opowieści. Mam  wątpliwość czy na pewno wszystko można wybaczyć, naprawić. Czy to  w ogóle jest historia o miłości?


am

środa, 5 lutego 2014

się trzy-mamy

Lipiec 2006, w  gabinecie ginekologicznym
- Gratuluję jest pani w ciąży! Teraz musimy zrobić usg.

Sierpień 2006, w pracowni ultrasonografii
- O jest, jest...oj będą bliźnięta! Gratuluję, podać pani wodę?
 
 Październik 2006 w pracowni ultrasonografii
- Hm, oj, taaak, yyy... muszę zadzwonić do kolegi, skonsultować się. Czy pani przyszła sama? 
 Aha, dobrze sama...tak, są trzyyy, trzy widzę!.......................................................
Wypiszemy szybciutko kartę zagrożonej ciąży, taka procedura. Proszę nie płakać...

Dzisiaj ukochane "trzy" kończą siedem lat, zleciało!


Olej na płótnie 100x70cm; namalowany 2-3 czerwca 2008 roku.
Kolorystyka obrazu wyraźnie zainspirowana zupkami miksowanymi dla niemowląt (marchew, mięso, brokuł, burak, ziemniak).  Jak na to dzisiaj patrzę, te ugry, sjeny, umbry... paleta barw pokrywa się 100%   z tym, co w pampersie ;-D
am 

piątek, 17 stycznia 2014

tam na drzewie siedzi ptaszek albo rybka




 Ksiądz na lekcji religii w gimnazjum u L.
Zło się panoszy. To zło zwie się - in vitro. Ludzie nie doceniają wielkiego daru od Boga,  zamrażają swoje dzieci i przechowują je  latami w zamrażarkach...
Mamo to są jakieś brednie!

 W przedszkolu
Mamo, a Mikuś powiedział żeby pani nie sprawdzała mu tej głowy, bo on bardzo lubi te wszy. One są dla niego dobre i chce je mieć do końca życia! A wiesz mamo, okazało się, że on tych wszy wcale nie ma. I co teraz będzie?

W kulturalnej telewizji o sztuce
 Określenie sztuki piękne jest w dzisiejszych czasach nieadekwatne. Nie ma sztuk pięknych, tylko są sztuki wizualne - no, no, no!!!

Ja za  nowymi trendami w sztuce  nie nadążam, muzycznie też jestem opóźniona... Do słuchania w styczniu polecam punka - punkowego. Passe?

am