czwartek, 20 lutego 2014

pawlikowska krata

Czasami "artysta" ma wenę.  Myśl wielką, którą musi koniecznie "przelać" na coś (szeroki  wachlarz możliwości w tym zakresie) . W moim przypadku tym razem, dość banalnie: "przelane" kredkami i ołówkiem na papier. Natychmiast przystępuję natchniona do aktu tworzenia. Działam na podłodze - tylko tu mam  odpowiednią przestrzeń, wolność artystyczną. Otoczona pudłami kredek - nurzam się w sztuce, co to będzie, co to będzie? Możliwe, że wiekopomne dzieło! Nie jestem rozmowna - jestem skupiona. Lepiej do mnie nie podchodzić, bo warknę, ugryzę... Gram główną i jedyną rolę w tym monodramie...
Przechodzi mąż. Łypię nań groźnie. Jest szansa, że spłoszę intruza.
Niestety...
- O Pawlikowska, zgadłem...
- Cooo? (Gdzie siekiera, gdzie?)
- No Pawlikowska, wypisz wymaluj.
- Jaka znowu Pawlikowska? O co ci, o co?
- No jak to jaka - Jasnorzewska. Rysujesz Pawlikowską - Jasnorzewską, prawda? 
- Wrrrrrrr..............................................(Siekiera daleko... w garażu)


Spłoszona "Pawlikowska" w kraciastej piżamie - mój "wypadek przy pracy"

Nie podtrzymuję miłej pogawędki. Lodowato spławiam  życiowego wybranka. Sio, kysz!
Odchodzi niepocieszony...
Zdekoncentrowana skupiam się z całych sił, naprawiam  co zepsute.
Czy uda się nadrobić? A co z weną nadwyrężoną?
Nie upływa pięć minut. Przychodzi spragniona kontaktu z matką - córka Idalka.
Jak odstraszyć natrętną istotę, czy godzi się własne dziecko odrzucić?
Matce - nie, artystce  ... można próbować!
- Mamusiu, ale ładnie rysujesz...
- Jestem zajęta wrrrr...
- Możemy mamusiu porysować razem?
- Musisz?  wrrrr...
- Dziękuję mamusiu. Czy mogę pożyczyć twoje kredki?
- Tak, częstuj się kochanie wrrrr...
- Narysuję mamusiu siostrzyczkę dla twojej dziewczynki. Dorysuję jej uszka i pazurki...
- Wrrrrrr.....................................................


Siostra "Pawlikowskiej" według małej Idy

Z dzieła nici! Wszystko stracone. Zrezygnowana kończę obrazek. Samoistnie wyłania się Pawlikowska po przejściach!!!   Pawlikowska - Jasnorzewska ... z wybałuszonymi gałami w kraciastej piżamie .
Portret od razu zyskuje parę - wizerunek siostry,  narysowany przez młodą artystkę - Idę.
Siostra Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, czyli ani chybi Magdalena Samozwaniec.
Oj Kossakówny będą mnie straszyć po nocach....

 Zdjęcie młodej poetki  (źródło internet)

Ukłony,
am



piątek, 14 lutego 2014

kredkowo - ołówkowa

Zawieszam na blogu portrecik kredkowo - ołówkowy 30x40cm...


                                     ... i dodaję taką historyjkę prawdziwą :-)

Kiedy dawno temu chodziłam do szkoły, nauka rosyjskiego była obowiązkowa. Rusycystki jawiły mi się w owym czasie, jako wszechwładne monstra gnębiące mnie i resztę dziecio-ludzkości.
Fakt, pilną uczennicą nie byłam - brakowało mi motywacji. Z mojego punktu był to język wroga, nie zachwycałam się jeszcze Gogolem, ani Dostojewskim. W rodzinnym domu nad toaletą, wisiał dumnie przyszpilony  portret Lenina.  Na sznurku wesoło dyndała przytwierdzona do muszli klozetowej - oprawiona w czerwoną skórę konstytucja ZSRR. Gdy monstrualnych rozmiarów nauczycielka (o której pieszczotliwie mówiłam "Ruska "), niczym wilk do zająca, zaryczała  na koniec semestru - Nu pogodi!... Żarty się skończyły i mama postanowiła znaleźć dla mnie ratunek - korepetycje...
Moją korepetytorką została pani A. sąsiadka znajomej mamy.  Pani A. znajdowała się w nieciekawym położeniu... Jak opowiadała znajoma,  mąż owej pani był nałogowym pijakiem, łazęgą i potworem. Pani A. okazała się osobą miłą i kompetentną, udzielała mi lekcji przez kilka miesięcy. Mieszkanie było skromne, A. z podkrążonymi oczami wyglądała na przygnębioną i zmęczoną. Lekcje odbywały się w asyście jej małych, smutnych dzieci. Pieniądze z lekcji niewątpliwie ważyły na budżecie tej rodziny. Z panem A. szczęśliwie nie miałam przyjemności się wtedy spotkać. Tyle zapamiętałam. Naturalnie z czasem wyrzuciłam z głowy ten adres i tych ludzi.
Po wielu, wielu latach (z powodu który pominę, aby niepotrzebnie nie rozciągać opowieści), znalazłam się zupełnie przypadkowo, w tym samym mieszkaniu. Tym razem spotkałam tylko pana A. - gadatliwego dziwnego starszego człowieka. A. chętnie opowiadał o tym jak niegdyś był pilotem i latał po całym świecie. O tym jak zaczął  pić, zaniedbywać rodzinę i wyrzucili go z LOT-u. Potem zaciągnął się na statek obcej bandery,  pływał po morzach i oceanach. Cały czas żłopał wódę - więcej i więcej, w końcu sięgnął  dna. Przestał być człowiekiem stał się bezdusznym pijakiem , łazęgą, łachudrą, a wszystko trwało latami...Raptem stało się coś,niezwykłego, A. z dnia na dzień przestał pić,  postanowił być dobry i tylko dobry.
Dzisiaj  pan A. dokarmia  codziennie wszystkie koty i gołębie w okolicy, mieszkanie wypełnione jest po brzegi karmą dla zwierząt, na fotelach siedzą psy i koty. Dzieci dorosły, żona jest najważniejsza i nieba by jej A. uchylił. Jest dobry i czuły. Pani A. tym razem nie spotkałam, nie było jej w domu. Wygląda na to, że wybaczyła.
Dopiero po kilku dniach od wizyty skojarzyłam że pan A., to ten niecny, mąż mojej korepetytorki z przed lat. Przypomniałam sobie mieszkanie i ludzi, skojarzyłam fakty. Podobno każdego w życiu spotyka się dwa razy, historia zatoczyła krąg.
Tylko nie wiem jaka jest puenta tej opowieści. Mam  wątpliwość czy na pewno wszystko można wybaczyć, naprawić. Czy to  w ogóle jest historia o miłości?


am

środa, 5 lutego 2014

się trzy-mamy

Lipiec 2006, w  gabinecie ginekologicznym
- Gratuluję jest pani w ciąży! Teraz musimy zrobić usg.

Sierpień 2006, w pracowni ultrasonografii
- O jest, jest...oj będą bliźnięta! Gratuluję, podać pani wodę?
 
 Październik 2006 w pracowni ultrasonografii
- Hm, oj, taaak, yyy... muszę zadzwonić do kolegi, skonsultować się. Czy pani przyszła sama? 
 Aha, dobrze sama...tak, są trzyyy, trzy widzę!.......................................................
Wypiszemy szybciutko kartę zagrożonej ciąży, taka procedura. Proszę nie płakać...

Dzisiaj ukochane "trzy" kończą siedem lat, zleciało!


Olej na płótnie 100x70cm; namalowany 2-3 czerwca 2008 roku.
Kolorystyka obrazu wyraźnie zainspirowana zupkami miksowanymi dla niemowląt (marchew, mięso, brokuł, burak, ziemniak).  Jak na to dzisiaj patrzę, te ugry, sjeny, umbry... paleta barw pokrywa się 100%   z tym, co w pampersie ;-D
am