Akurat spadł pierwszy śnieg, ładny i puszysty. Magia zadziałała, nim się spostrzegłam, stałam się szczęśliwą posiadaczką tajemniczego obrazu w srebrzystej ramie. W tych zimowych okolicznościach, nadałam chłopcu imię Kaj. On jest podobny do naszego Julka - zauważył Towarzysz podróży. Dzieci zawtórowały - i to jak podobny! - włóżmy Julowi beret!
Nie było rady, migiem zamalowałam płótno. Potem, dumałam i budowałam i znów dumałam. Wyszło jak zwykle - powoli. Gołym okiem widać, że oba portrety mają się do siebie, jak pięść do nosa albo noc do dnia. Nie dziwota, różni malarze, inne dzieci, berety i 80 lat różnicy robią swoje. Do tego ja się trochę wygłupiałam, a tamten chyba na poważne. Stało się jednak coś nieoczekiwanego, czas na chwilę się zatrzymał.
"Portret chłopca", autor E.K. 1937rok, obraz przywieziony z Belgii
Olej na płótnie 30x40cm
Krótkie spotkanie chłopca stamtąd z chłopcem stąd, wniosło do naszego domu, wesołość, poruszenie i świąteczną magię. Wkrótce Boże Narodzenie, a w kolejce po portrety ustawili się Ida i Fryderyk.
Pozdrawiam grudniowo,
am
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń