Kolory kocham, uwielbiam je mieszać, kontrowersyjnie zestawiać, bawić się nimi. Wczoraj upatrzyłam sobie ogromne pole usłane mleczami (patrz: mniszek lekarski) - myśl pierwsza uzbierać co nieco i syropek zrobić, a druga żółty w ilości obłędnej, wow!

Znakomita kostiumolog, a moja profesor ś.p. Irena Biegańska mawiała, że żółty to taki okropny kolor, kóry do niczego nie pasuje, szpeci i omijać go należy szerokim łukiem w kostiumach!
Podobnego zdania była moja druga pani profesor Krystyna Zachwatowicz, radziła żeby dla podkreślenia cechy postaci, gdy ma być obłudna, zastosować w jej kostiumie akcenty żółte, np. kamizelka podbita żółtą podszewką.
Podobnego zdania była moja druga pani profesor Krystyna Zachwatowicz, radziła żeby dla podkreślenia cechy postaci, gdy ma być obłudna, zastosować w jej kostiumie akcenty żółte, np. kamizelka podbita żółtą podszewką.
No to niech żyje zółć. Co prawda w mojej szafie jej nie uświadczysz, ale w ciuchach Raphaela juz cos sie zółci.
OdpowiedzUsuńBuziole
A W BUDDYZMIE TO KOLOR OŚWIECENIA, OTWARCIA, RADOŚCI I OPTYMIZMU :)
OdpowiedzUsuńU NAS ZAŚ TO ZAZDROŚĆ
DWA BIEGUNY POJMOWANIA ŚWIATA:)
Wcale nie dziwię się buddystom, żółty ma moc nieopisaną, w Europie na pewno niedocenianą.
OdpowiedzUsuńNiestety wiedzą o tym także małe muszki, raz założyłam bluzę w mocno żółtym kolorze i obsiadły mnie stadnie :-D
Mój Dziadek, ogrodnik, bardzo sie denerwował jak ktoś żóltych kwiatów nie lubił!
OdpowiedzUsuń