poniedziałek, 2 czerwca 2014

to już jest koniec - możemy iść!


 W powietrzu  unosi się zapach nadchodzących  wakacji, a na plecach  coraz wyraźniej odczuwam powiew nowego. Kończymy przedszkole dokładniej zerówkę, która była ostatnim ogniwem w pakiecie przedszkolnym. Idziemy dalej, choć pewnikiem lekko nie będzie. Jako rodzice kumulacyjni (trafiona trójka!) desperacko zdaliśmy się na przedszkole jakie bądź, gminne -  najbliższe. Wywalczyliśmy je dzielnie - u Pani Wójt. Przykutych  łańcuchami do automatu z kawą w  urzędzie gminy ominąć się nie dało i ostatecznie dopuszczono nas do kaganka oświaty. Przez ostatnie cztery lata nie mieli z nami łatwo...  Opuścimy placówkę z worem gadżetów, oczywiście tradycyjnie - po trzy identyczne sztuki i kompletnie do niczego, ale co tam w końcu inwestujemy w przyszłość dzieci no nie?



Porzucam minimalizm: mniej znaczy więcej i odkurzam hasło: od przybytku głowa nie boli!
 Dołączam kwiecisty barokowo - rokokowy, przegadany i rozpasany kolorami rysunek.
Ciasno w nim i nerwowo, że aż prawdziwie...
PS Zapomniałam dodać, że jeszcze do ogólniaka zdajemy (sztuk jeden) i cierpimy pierwszą miłością (sztuk jeden)...A w tym całym zgiełku wystawa Aleksandra Gierymskiego - polecam bardzo, bardzo.

3 komentarze:

  1. Intrygujące jest to, że każdy z panów przyprawia bohaterkę o rumieniec innego koloru.:o)
    Dzieło sobie a muzom, czy to fragment jakieś większej całości?

    Na wystawie Aleksandra Gierymskiego spędziłam 4 godziny, wyszłam oczadziała i na wpół zahipnotyzowana. Jaki to rasowy malarz! Jaki,czuły na światło i kolor.
    Jaki obserwator i eksperymentator!

    Tak jak nie lubię zwiedzania z przewodnikiem, tak bezwiednie podsłuchując przyłączyłam się do grupy malarzy ( sądząc po uwagach i sposobie przyglądania się obrazom). Przewodniczka- młoda entuzjastycznie do sprawy nastawiona niewiasta, wykonała imponującą pracę- cytowała fragmenty listów, relacji współczesnych malarzowi krytyków, kolegów po pędzlu, mecenasów. Z ogniem objaśniała zawiłości relacji rodzinnych, opowiadała o wewnętrznym przymusie Gierymskiego malowania jak najwięcej z natury, co skłaniało artystę np. do naniesienia hałd piachu do udostępnionej mu grzecznościowo przez Pankiewicza pracowni, kiedy malował Piaskarzy. Kiedy malował swoje słynne nokturny w Paryżu, układał w atelier kamienie brukowe i polewał je wodą. Z racji gabarytów płócien , no i oświetlenia, w plenerze robił tylko szkice, więc z tektury zrobił kopie latarń spod paryskiej Opery i zapalał w nich elektryczne lampki, żeby obserwować jak emitują światło.

    Ponieważ spędziłam w Muzeum dużo czasu trafiłam też na drugą przewodniczkę,, ale nie wiem kto nudził się bardziej w czasie jej relacji- grupa, czy ona sama.
    .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przy Gierymskim spędziłam cała muzealną noc i oczu nie mogłam oderwać, a miałam jeszcze w chrapkę na spotkanie z konserwatorami w łazienkach. Może za rok...
    Na przewodniczkę nie trafiłam niestety coś czuję, że byłabyś niezła w roli :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świecę tylko światłem odbitym- a źródłem tych informacji jest owo młode (fakt faktem że dla mnie każdy przed 40 jest młody) kudłate stworzenie- które przewodnikowało nas po Muzeum.
    Opowiadała też o nietypowych technikach malarskich Gierymskiego- farbę na obrazie malowanym z natury w rzymskim Parku Borgheze, nakłuwał raz obok razu IGŁĄ- udało mu się w ten sposób uzyskać rodzaj rastra naśladujący rozedrgane, upalne powietrze.
    A z kolei wielki impresjonistyczny widok Sekwany malował rozprowadzając gęstą, grubo kładzioną farbę GRZEBIENIEM, a na to dopiero nanosił wprost z tuby plamki czystego koloru...

    Wystawa czynna będzie do 10 sierpnia!

    OdpowiedzUsuń