piątek, 20 lipca 2018

ostracyzm niedorzeczny

Krótki przewrotny traktat o malowaniu bez malowania
Wygodne siedzisko, to niezbędnik malarza mojego pokroju. Najlepiej żeby to była leciwa stylowa sofa*, do tego koniecznie smaczna kawa w niebanalnej filiżance, a wszystko po to, żeby kontemplować myślenie o powstającym obrazie. W drugiej kolejności przydają się poogryzane, wytarte pędzle i leżące w nieładzie sponiewierane lecz jakościowe farby olejne (permanentnie bez nakrętek) i jeszcze ścierka do zacierania śladów. Każdy ma inaczej, u mnie maluje głównie głowa.  Zatem siedzę dumam, podchodzę, coś maznę, raczej cienko, chorobliwie  unikając  dłubaniny. Prawda jest taka, że w sytuacji, gdy  organiczne  nie cierpi się robótek ręcznych do tworzenia pozostaje jedynie mózgownica. Oby nie była pusta!

"Ostracyzm niedorzeczny" - olej na płótnie 90x120cm

O małych szczeżujach na wysokich szczudłach
Obrazek, który mam przyjemność zaprezentować, to nie jest bukiet kwiatów w wazonie!
W pewnych okolicznościach malarz maluje kanciasto i na żółto, a żółty jak wiadomo, to najbrzydszy kolor świata jest patrz tu .






 Fragment obrazu

Z buziakami i wakacyjnymi pozdrowieniami,
 wyluzowana do imentu am
 
*XIX wieczna sofa duńska zwana "sofą pana Andersena"

2 komentarze: