środa, 13 kwietnia 2011

Kwiecień plecień

Kwiecień, to taki dziwny miesiąc. Dla wielu z nas upragniony, bo po długiej zimie przynosi wiosnę i wszystko budzi się do życia. Ogarnia nas radość istnienia. Jednocześnie, to miesiąc przytłaczjący. Naładowany wzniosłymi wydarzeniami świąteczno- rocznicowymi, do których dołączyła w zeszłym roku jeszcze jedna...
Rok temu właśnie w kwietniu, ogarnięta smutkiem i melancholią, po stracie ukochanej Babci - Janeczki, postanowiłam ją sobie namalować - dla malarza, to takie banalnie proste. Babcia siedzi w ogrodzie jakby nigdy nic, tylko atmosfera w około jakaś żałobna, powietrze fioletowe i krokusy fioletowe. w związku z tym, że "katastrofa smoleńska" wydarzyła się w czasie gdy malowalam ten obraz, malutką biało-czerwoną flagę zadedykowałam tym, którzy odeszli 10 kwietnia.



O ironio losu... rychło w czas, tak dobrze wpasowali się w mój obrazek.

niedziela, 3 kwietnia 2011

niezwykła historia pewnego obrazu

Historia to niezwykła i prawdziwa, a opowiem ją bo przydarzyła się właśnie mi. W drugiej połowie marca 2005 roku, pomyślałam, że czas namalować obraz. Nic w tym dziwnego jeśli o malarza chodzi, do każdego czasem przychodzi wena twórcza i tyle. Przygotowałam blejtram i zabrałam się do pracy. Zwykle obraz maluję około dwóch tygodni, w tym przypadku było podobnie. Maluję zawsze polegając na sobie i swojej intuicji, nie posługuję się cudzymi pomysłami jako szablonami, w nosie mam modę i trendy, a do tego używam czasochłonnych farb olejnych. Najpierw namalowałam wejście- dwa skrzydła bramy, jakiś plac, kolumnadę, u dołu obrazu dwie osoby czekające na coś w napięciu, kobieta trzyma w dłoni rybę. W lewym rogu płótna tajemnicza postać z palcem na ustach, zapowiada ważne wydarzenie. Nad całym tym widokiem wisi ogromny księżyc, okrągły, około pełni, na nim dłonie - Ojca?. Na tle księżyca malutka postać idzie , gdzieś... chyba do nieba. Nadałam pracy tytuł "Konsternacja". (...) Kiedy pod koniec marca zachorował "Nasz Papież" z przerażeniem odkryłam co namalowałam. Już tylko w napięciu czekałam , czy umrze w dzień, czy nocą. Domalowałam postaci szatę i praktycznie pierwszego kwietnia obraz był gotowy, drugiego kwietnia definitywnie skończyłam. On też... (godz. 21.37)
Nie jestem osobą zbyt zaangażowaną religijnie. Do kościoła chodzę sporadycznie, nie maluję wcale religijnych obrazów. Dziś wiem, że to co mnie spotkało, to ogromne wyróżnienie, a mój talent, to zapewne wielki dar.

sobota, 26 marca 2011

woda brzozowa - bezalkoholowa

Woda brzozowa urody i zdrowia ci doda!

Sezon w pełni, pijmy zatem ile wlezie.



Co by tu na obiadek....
Oj, mięsko nie tym razem.



Jakoś nie mam ochoty na krowę z głupią miną i ten fetorek.


i tym samym psu podłożyłam świnię :0

sobota, 12 marca 2011

villa de ptok i brudne łapki

Wiosennie, przygotowałam lokum dla ptaszków, jeszcze tylko pokryję daszek słomą i gotowe. Mam tylko głęboką nadzieję, że zamieszkają tam ptaki, a nie jakieś inne stwory np. szerszenie. Starałam się, aby mieszkanko spodobało się skrzydlatym nowożeńcom, dlatego też pomalowałam je w apetyczne robale, różnej maści : zielone, różowe, bure. Uczciwie kierowałam się nie swoim gustem, tylko... ptasim?.
Tak naprawdę, to mam teraz co robić, oj mam. Obciążona "ambitnymi" zadaniami uciekam nerwowo do rozwiązań mniej stresujących takich jak chociażby prezentowany domek, wiadomo reklamacji nie będzie.





Odkąd pamiętam często miałam zabrudzone dłonie. Mój ciągły kontakt z farbami i pigmentami równał się plamom na rękach, ubraniu, podłodze, czasem nawet psie jak był pod ręką. dobra farba wżera się w skórę i zmyć ją trudno. Zazwyczaj pomaga ręczne pranie z dodatkiem vanisha, ale wystarczy zbliżyć się do pigmentów i problem powraca ...


Wszyscy znajomi, rodzina wiedzą, że u mnie niedomyte ręce to norma. Wchodząc z domu np. do lekarza, często tłumaczę, że czarne i szare plamy, to pigment, a ręce tak naprawdę są czyste. Po rozmówcach jednak widzę, że średnio kumają.

Dawno temu kiedy, to studiowałam na warszawskiej akademii sztuk pięknych, czasami po zajęciach z malarstwa, upaćkane farbami chodziłyśmy z kumpelami na obiad do pobliskiej akademii muzycznej. To był inny świat ,czerwone dywany, lśniące parkiety. Studenci w strojach galowych, dochodząca zewsząd muzyka, no i piękne dłonie - czyste, zadbane, a te paznokcie, bez kolorowych obwódek...ach. Powiem tylko, że niejednokrotnie jadłam obiad ręką zawiniętą w sweter żeby nie psuć apetytu umuzykalnionym kolegom i ich profesorom.

Pozdrawiam wiosennie :-)

środa, 2 marca 2011

namaluj sobie świat

dzisiaj, kawałek mojego prywatnego muru w odsłonie zimowej. Latem ściana jest porośnięta dzikim winem, a obrazka nie widać : -)



wtorek, 1 marca 2011

pierwsze koty za płoty:-)

wygląda na to, że długo będę się rozkręcała w tym blogowaniu całym. prawda jest taka, że albo przebrnę przez wszystkie trudności techniczne i inne... albo dam sobie spokój. tymczasem nie poddaję sie. zrobiłam sobie zdjęcie w ciepłych rękawicach, żeby udowodnić, że nie straszne mi tymczasowe trudności i mogę pracować nawet, gdy jest zimno i prawie ciemno...jeśli tylko zechcę ofkors:)